W sobotę mieliśmy do czynienia w zasadzie z dwiema manifestacjami: jedną organizował Związek Nauczycielstwa Polskiego, a drugą Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
Obydwie demonstracje spotkały się o godz. 12 na pl. Trzech Krzyży w Warszawie. Na samym początku głos zabierali szefowie ZNP i OPZZ, czyli Sławomir Broniarz oraz Jan Guz.
Ogólnopolska manifestacja OPZZ szła pod hasłem #Mam dość. Wśród głównych postulatów związkowców były:
Mam niskich płac - Czas na szybki wzrost wynagrodzeń
Mam dość głodowej płacy minimalnej - Czas na jej wzrost do 50% przeciętnego wynagrodzenia i wyłączenia z niej wszystkich dodatków
Mam dość niepewności zatrudnienia - Czas na likwidację umów "śmieciowych"
Mam dość łamania dialogu społecznego - Czas na merytoryczny dialog: od zakładu pracy po szczebel krajowy
Mam dość nazywania prawa przywilejami - Czas na zatrzymanie stopniowej likwidacji emerytur pomostowych dla pracujących w warunkach szkodliwych i o szczególnym charakterze
Mam dość niszczenia usług publicznych - Czas na wyższe płace w sferze budżetowej oraz
zwiększenie nakładów finansowych na edukację, ochronę zdrowia i służby mundurowe
Mam dość pracy ponad siły - Czas na wydłużenie urlopu wypoczynkowej do 32 dni
i skrócenie czasu pracy do 35 godzin tygodniowo
Mam dość bycia tanią siłą roboczą Europy - Czas na równą płacę za tę samą pracę
Mam dość zamrażania Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych -
Czas na jego pełne odmrożenie dla dobra pracowników
Mam dość bezpłatnych nadgodzin - Czas na cywilizowany rynek pracy
Mam dość głodowych rent i emerytur - Czas na szybki ich wzrost
Mam dość pracy do śmierci - Czas na emerytury uzależnione od stażu pracy,
35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn
Mam dość wysokich podatków dla najmniej zarabiających - Czas na zwiększenie wysokości pracowniczych kosztów uzyskania przychodu oraz zmianę mechanizmu ustalania
kwoty wolnej od podatku
Wśród protestujących znaleźli się, poza nauczycielami, także strażacy, pracownicy urzędów, służby zdrowia, opieki społecznej, a także budżetówki. Wszyscy domagali się podwyżek w sektorze publicznym, natomiast każda z grup miała też swoje konkretne postulaty.
W przypadku nauczycieli jest to poprawa sytuacji w edukacji, domagają się oni m.in. dymisji minister edukacji Anny Zalewskiej, a także zwiększenia nakładów na szkolnictwo.
To właśnie nauczyciele stanowili największą grupę, która pojawiła się w Warszawie. Według Sławomira Broniarza, szefa ZNP, w sobotę ulicami stolicy przeszło blisko 10 tys. pracowników oświaty.
Według organizatorów demonstracji na protestach było ponad 20 tys. uczestników.
Po krótkich przemówieniach przedstawicieli poszczególnych grup zawodowych protestujący przeszli z pl. Trzech Krzyży pod budynek Kancelarii Premiera.
Związkowcy liczyli na to, że ktoś z obozu władzy mógłby się z nimi spotkać, jednak tak się nie stało. W sobotę np. premier Mateusz Morawiecki, razem z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, byli w Olsztynie. Politycy wspierali tam kandydatów PiS w woj. warmińsko-mazurskim w wyborach samorządowych.
'Rząd obiecuje, Polak bieduje!', 'Usługi publiczne są w śmierci klinicznej', 'Nie chcemy być tanią siłą roboczą!', 'Świadczenia socjalne pożyteczne i fajne!', 'Raduje się serce, raduje się dusza, gdy związkowiec do premiera rusza' - takie hasła można było usłyszeć na sobotnim proteście.
Poza demonstracją przed Kancelarią Premiera, nauczyciele, wspólnie z rodzicami zaniepokojonymi reformą szkolnictwa, protestowali także przed budynkiem Ministerstwa Edukacji.