Oskarżony to Grzegorz G. z Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Warszawie. - Zarzut dotyczy żołnierza zawodowego, funkcjonariusza żandarmerii wojskowej, który kierował drugim pojazdem z kolumny ministra obrony narodowej, który uderzył w samochód przewożący ministra - tłumaczy podpułkownik Rafał Fiertek zastępca Prokuratora Okręgowego do Spraw Wojskowych w Poznaniu .
Żołnierz usłyszał zarzut nieumyślnego naruszenia zasad w ruchu lądowym. Grozi mu do 3 lat więzienia.
Do karambolu z udziałem samochodu, którym jechał Antoni Macierewicz doszło na drodze krajowej numer 10, w Lubiczu Dolnym niedaleko Torunia. Zderzyło się osiem pojazdów, w tym dwa samochody BMW należące do Żandarmerii Wojskowej.
Kilka miesięcy temu tygodnik "Wprost" ustalił, że auto, które jechało jako pierwsze w kolumnie, miało skręcić na zjazd na Lubicz. Natomiast jadące za nim BMW 750 z Antonim Macierewiczem pojechało prosto. Kierowca trzeciego auta z Żandarmerii Wojskowej - BMW X5 - był zdezorientowany i, jak podaje "Wprost", chcąc dogonić samochód nie zdążył później wyhamować na światłach i uderzył w tył samochodu z ministrem.
Antoni Macierewicz miał zeznać, że "spał na tylnym siedzeniu, nic nie widział i obudził się w chwili uderzenia". Kolumna miała poruszać się na sygnałach świetlnych. Jak twierdzą biegli, auta były sprawne.
Macierewicz jechał z Torunia, gdzie uczestniczył w sympozjum w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka, do stolicy na galę tygodnika "wSieci". Zaraz po karambolu minister przesiadł się do innego pojazdu i pojechał na imprezę.
Pan Minister @Macierewicz_A dotarł cały i zdrowy na galę Tygodnika @Tygodnik_Sieci ??
- Joachim Brudziński (@jbrudzinski) January 25, 2017
Jak podawała TVN24, samochód, którym jechał minister doznał poważnych uszkodzeń, w samochodzie wystrzeliły wszystkie poduszki powietrzne. Drugie rządowe BMW jest zgniecione z tyłu, ponieważ wjechała w nie limuzyna z Macierewiczem i z przodu, ponieważ samo wjechało w kolejny pojazd. Niektórzy świadkowie mieli poinformować, że auta żandarmerii nie zdążyły wyhamować, kiedy samochody przed nimi zatrzymały się na czerwonym. Jeden z uczestników kolizji twierdził nawet w rozmowie z reporterem TVN24, że jechały z prędkością 130 km/h.