Obecnie to jedno z najbardziej poruszających zdjęć w mediach społecznościowych. Na opublikowanej tuż przed zamachem fotografii widzimy szczęśliwą rodzinę w hotelu w Kolombo. Zdjęcie umieściła na Facebooka Nisanga Mayadunne, córka gwiazdy telewizji kulinarnej na Sri Lance - Shanthy Mayadunne, którą również widać na zdjęciu. Jak podają media, m.in. CNN, obie kobiety zginęły w zamachu. 'Świąteczne śniadanie z rodziną' - brzmi podpis nad zdjęciem.
Post ma ponad 20 tys. reakcji i mnóstwo komentarzy, w których ludzie z całego świata składają kondolencje.
To już zdjęcie symbol wielkanocnych zamachów na Sri Lance. Zostało zrobione tuż po zamachu w kościele świętego Sebastiana w Negombo. Figura zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa, stojąca tuż przed ołtarzem, została ochlapana krwią wiernych, którzy zginęli od eksplozji. Czerwone plamy widać też na kolumnach w pobliżu figury.
Ponownie kościół św. Sebastiana, tym razem z szerszej perspektywy. Po zbliżeniu na jasne ściany widać czerwonawe plamy krwi. Widok w świątyniach po zamachu mrozi krew w żyłach. Tu według władz zginęło ponad 100 katolików.
Polski mnich Dawid, który w poniedziałek rano był w kościele w Negombo, mówi w TVN24:
Mnich przyznał, że 'nie wyobrażał sobie', by z ładunku w plecaku można wywołać taki efekt. - W tym kościele w Negombo zginęły podobno 104 osoby i ponad 100 było rannych. Ten kościół jest dosyć malutki, więc musiał być mocno obłożony wiernymi podczas ceremonii. Był pełny, wypchany i dlatego było tak dużo ofiar - powiedział.
Fot. Chamila Karunarathne / AP Photo
Lalitha opłakuje śmierć swojej 12-letniej siostrzenicy. Dziewczynka zginęła w zamachu na kościół św. Sebastiana.
Koszty pogrzebów pokryje państwo - obiecał rząd. Zapowiedziano też odbudowę kościołów.
Jednym z zaatakowanych kościołów na Sri Lance jest kaplica św. Antoniego w Kolombo. To jeden z najważniejszych ośrodków religijnych dla mieszkających tam katolików. Na fotografii widzimy wojskowych, którzy wspólnie z cywilami odgradzają ludzkim łańcuchem świątynie tuż po zamachu.
Zakonnica Ramoshini Fernando przyznała dzisiaj, że kilku jej przyjaciół zginęło w kaplicy.
Obecnie wiadomo, że w zamach zginęło 290 ofiar, a 500 osób zostało rannych. Kim są ofiary? Większość to mieszkańcy Sri Lanki. Według władz wśród zabitych jest też kilkudziesięciu obcokrajowców, w tym kilkunastu Amerykanów, a także Brytyjczycy i obywatele: Danii, Holandii, Portugalii, Turcji, Indii, Chin oraz Australii.
Departament Stanu USA wydał zawiadomienie w sprawie podróży na Sri Lankę. Ostrzega w nim, że terroryści mogą zaatakować bez ostrzeżenia.
#SriLanka Travel Advisory Update - Level 2 - Exercise increased caution due to terrorism. Terrorists may attack with little or no warning. Be aware of your surroundings in tourist locations & crowded public venues. Monitor local media for breaking events. https://t.co/WVEF4cPWeW pic.twitter.com/4WdVuI2ccr
- Travel - State Dept (@TravelGov) April 21, 2019
Kondolencje dla mieszkańców Sri Lanki spływają z całego świata. Wyrazy współczucia złożyli m.in. Teheresa May, Donald Trump czy papież Franciszek. Do kondolencji dołączyły się także Mateusz Morawiecki i Andrzej Duda. Na zdjęciu widzimy natomiast nocne czuwanie mieszkańców Pakistanu, którymi wstrząsnęły zamachy na Sri Lance. Z kolei na miejscu masakry pojawili się buddyjscy mnisi (buddyści stanowią większość religijną na Sri Lance).
Władze Paryża, w hołdzie ofiarom zamachów, zgasiły światła na Wieży Eiffla. Poniżej nagranie:
The Eiffel Tower dimmed its light tonight to honor victims of Sri Lanka bombings that have left more than 200 more people dead. https://t.co/I5ppeDQGNE pic.twitter.com/zYZkWszCbi
- ABC News (@ABC) 21 kwietnia 2019
W niedzielę wielkanocną na Sri Lance doszło do serii 8 zamachów w kościołach i hotelach.
Ministerstwo obrony poinformowało, że za większość ataków odpowiedzialni są zamachowcy samobójcy. Władze podejrzewają ekstremistów religijnych, jednak nikt póki co nie przyznał się do przeprowadzenia ataków.
Zatrzymano 24 osoby, które podejrzewane są o powiązanie z terrorystami.
Mieszkańcy nie mają tymczasowo dostępu do mediów społecznościowych. Władze tłumaczą ich odłączenie obawą przed rozprzestrzenianiem się fałszywych informacji.