Premiera książki "Strach" Boba Woodwarda miała miejsce we wtorek w Stanach Zjednoczonych. Polski przekład ukaże się 28 listopada nakładem wydawnictwa W.A.B. (książkę przetłumaczyli Paweł Bravo, Hanna Jankowska, Maciej Studencki, Jan Wąsiński i Jacek Żuławnik).
O książce w światowych mediach mówi się od wielu tygodni, tym bardziej, że jej autor w przeszłości przyczynił się m.in. do ujawnienia afery Watergate, która doprowadziła do ustąpienia prezydenta Richarda Nixona.
Woodward - jak mówi - spędził setki godzin na rozmowach ze współpracownikami Donalda Trimpa.
"Wśród jego rewelacji są między innymi doniesienia o tym, jakoby część doradców prezydenta próbowała blokować jego działania, usuwając dokumenty z jego biurka. A wszystko to w obawie przed nieprzemyślanymi decyzjami, które mogłyby być niebezpieczne dla kraju". "Niestabilny emocjonalnie", "szalony", "niekompetentny" to jedne z najłagodniejszych epitetów, jakimi obdarzają Trumpa ludzie z jego otoczenia - czytamy w informacji prasowej.
Donald Trump odniósł się do książki we wpisach na Twitterze, twierdząc, że zawiera kłamliwe informacje.
Na dwa miesiące przed polską premierą publikujemy w Gazeta.pl fragmenty pierwszego rozdziału książki "Strach" w przekładzie Macieja Studenckiego.
Autor opisał w nim spotkanie, które odbyło się w Trump Tower w Nowym Jorku w 2010 r., a więc na sześć lat przed wyborami prezydenckimi, w których wygrał Trump. W rozmowie wzięli udział Donald Trump, konserwatywny działacz związany z Partią Republikańską David Bossie i prawicowy dziennikarz Steve Bannon (późniejszy doradca Trumpa). Bossie objaśniał Trumpowi m.in. zasady dotyczące uzyskiwania nominacji partynej.
"- Musi pan poznać zasady uprawiania polityki i dowiedzieć się, jak zdobyć delegatów. Ale najpierw powinien pan zrozumieć ruch konserwatywny.
Trump skinął głową.
- Są pewne problemy w tym względzie - stwierdził Bossie.
- Ja nie mam żadnych problemów - odparł Trump. - O czym pan mówi?
- Po pierwsze, republikańskich prawyborów nigdy jeszcze nie wygrała osoba, która nie reprezentowała poglądów pro-life - wyjaśnił Bossie. - A pan, niestety, jest bardzo pro-choice.
- To znaczy?
- Istnieją dowody, że wspierał pan finansowo gości od aborcji, kandydatów pro-choice. Wygłaszał pan sprzyjające im oświadczenia. Musi pan być pro-life, przeciwnikiem aborcji.
- Jestem przeciwko aborcji - oświadczył Trump. - Jestem pro-life.
- No cóż, dokumentacja pańskich wypowiedzi mówi co innego.
- To się da poprawić. Tylko powiedzcie mi, jak poprawić? Jestem - jak to pan powiedział? - pro-life. Jestem pro-life, powiadam!"
W kolejnym fragmencie czytamy, że Donald Trump nie potrafił rozróżnić wyborów powszechnych od prawyborów wewnątrz Partii Republikańskiej. Obecny prezydent utrzymywał, że brał udział w każdych prawyborach, później okazało się, że głosował tylko raz.
"Bannon był pod wrażeniem showmańskich umiejętności Trumpa, a wrażenie to rosło z każdą minutą rozmowy. Biznesmen wyglądał na zainteresowanego tematem, szybko reagował, był w znakomitej formie. Jego ego wydawało się przerastać postać fizyczną i podporządkowywać sobie wszystkich w pomieszczeniu. Miał w sobie coś niezwykłego. Ale przypominał też faceta w barze, gadającego do telewizora. a może cwaniaka z Queens? W oczach Bannona Trump był kimś w rodzaju serialowego Archiego Bunkera, ale naprawdę skoncentrowanego na tym, co robi.
- Drugą poważną sprawą - ciągnął Bossie - jest historia pańskich głosowań.
- A co z nią?
- Chodzi o to, jak często pan głosował.
- O czym pan znowu mówi?
- No cóż, chodzi o prawybory Partii Republikańskiej - wyznał Bossie.
- Zawsze głosuję - odparł z przekonaniem Trump. - Głosowałem w każdych wyborach, od kiedy skończyłem 18 czy 20 lat.
- To się nie zgadza. Wie pan, że istnieje publicznie dostępny rejestr pańskich głosowań? - zapytał Bossie, który jako śledczy Kongresu miał wgląd w mnóstwo akt.
- Nie wiedzą, jak głosowałem.
- Nie, nie, nie; nie chodzi o to, jak pan głosował, ale jak często.
Bannon zdał sobie sprawę, że Trump nie orientuje się w najbardziej podstawowych zagadnieniach polityki.
- Głosowałem za każdym razem - upierał się biznesmen.
- Dokładnie rzecz biorąc, w prawyborach głosował pan tylko raz w życiu - oznajmił Bossie, powołując się na oficjalny zapis.
- To pier**lone kłamstwo - oburzył się Trump. - Całkowite kłamstwo. Za każdym razem szedłem na wybory i głosowałem.
- Głosował pan tylko w jednych prawyborach - powtórzył Bossie. - Chyba w 1988 czy coś koło tego, w prawyborach republikańskich.
- Ma pan rację - Trump bez mrugnięcia okiem zmienił stanowisko o 180 stopni. - Głosowałem na Rudy'ego. Giuliani kandydował w prawyborach na burmistrza w 1989? O to chodzi?
- Tak.
- Dam sobie z tym radę".
W udostępnionych fragmentach książki znalazła się też wymiana zdań na temat darowizn przekazywanych przez Donalda Trumpa.
"Spotkanie trwało już około godziny, gdy Bossie stwierdził:
- Mamy jeszcze jeden duży kłopot.
- Jaki? - zapytał Trump czujniej niż poprzednio.
- Osiemdziesiąt procent pańskich darowizn trafiło do demokratów.
Bossie uważał, że to najpoważniejszy polityczny problem Trumpa, lecz nie powiedział tego głośno.
- Co za pierdoły!
- To wszystko jest w publicznych archiwach - powtórzył Bossie.
- Niemożliwe, w archiwach? - Trump był całkowicie zaskoczony.
- Każda darowizna, jaką pan kiedykolwiek przekazał.
Jawność wszystkich darowizn na cele polityczne jest w USA standardem.
- Zawsze daję po równo - oznajmił Trump. Jego zdaniem datki trafiały do kandydatów obu partii.
- Ofiarowuje pan rzeczywiście niezłe sumki. jednak w osiemdziesięciu procentach trafiają one do demokratów. Chicago, Atlantic City.
- Muszę tak robić - burknął Trump. - Tam rządzą pier**leni demokraci. Muszę budować hotele, a żeby jechać, trzeba smarować. To oni do mnie przychodzili.
- Słuchaj - wtrącił się Bannon. - Dave próbuje tylko powiedzieć, że jeżeli miałbyś kandydować jako facet z Tea Party, to problem polega na tym, że to stronnictwo skarży się właśnie na takie układy. I na facetów takich jak ty, prowadzących niejawne interesy.
- Poradzę sobie - orzekł Trump. - To wszystko manipulacja. System jest oszukany. Ci ludzie wymuszają ode mnie pieniądze od lat. Nie chcę im niczego dawać. Przychodzą, a jeżeli nie wypiszę im czeku".
W innym fragmencie czytamy o poglądach Trumpa dotyczących aborcji.
"Każde stanowisko, każdy pogląd Trumpa można było renegocjować i zmienić.
- Jestem pro-life - zadeklarował. - Chcę wystartować.
- W takim razie musi pan zacząć od jednej ważnej rzeczy - zaczął Bossie. - Musi pan wypisać indywidualne czeki dla kongresmanów i senatorów, w sumie gdzieś między 250 a 500 tysięcy dolarów. Wszyscy tu przyjdą. Proszę im patrzeć prosto w oczy, ściskać dłonie, a potem wręczyć czek - potrzebujemy politycznych długów wdzięczności. Niech pan umawia się z nimi na spotkania sam na sam, tak by nie mieli żadnych wątpliwości. To będzie dobry początek do budowania trwalszych relacji.
- Proszę wyraźnie mówić: "Oto dla pana czek na 2400 dolarów". - kontynuował. To maksymalna dozwolona suma. Pojedyncze czeki, konkretna kwota na kampanię, tak by mieli świadomość, że pieniądze pochodzą osobiście od pana. Dzięki temu republikanie będą wiedzieli, że traktuje pan to poważnie.
Pieniądze, jak dowodził Bossie, są najważniejszym elementem w przygotowaniach do kandydowania na prezydenta.
- Później okaże się, że te czeki były znakomitą inwestycją. - Należy rozdawać je republikańskim kandydatom w kilku niezdecydowanych stanach, takich jak Ohio, Pensylwania, Wirginia i Floryda".
Autor książki przypomniał również, że Donaldowi Trumpowi początkowo nikt nie dawał szans w wyborach prezydenckich.
"Bossie powiedział, że spróbuje przygotować Trumpa do wyborów, gdyby tamten kiedykolwiek zdecydował się kandydować. Bo biznesmen ma jedną zaletę: jest całkowicie oderwany od świata polityki i jej procesów.
Gdy wracali ze spotkania, Bossie zaczął w myślach rozważać kwestie, które sześć lat później będzie roztrząsać większość Amerykanów. Nigdy nie wystartuje. Nie zdąży z terminami. Nigdy nie ogłosi kandydatury. Nigdy nie ujawni stanu swoich finansów. Prawda? Nigdy nie zrobi żadnej z tych rzeczy i nigdy nie zwycięży.
- Myślisz, że wystartuje? - zapytał w końcu Bannona.
- Nie ma mowy. Ma zerowe szanse - powtórzył Bannon. - Mniej niż zerowe. Popatrz na całe jego pier**lone życie. Daj spokój. Nie zrobi tego. Urwaliby mu łeb".