Tajfun Tembin na Filipinach przyczynił się do śmierci 200 osób, a tysiące ludzi wciąż pozostaje zaginionych - podaje "The Globe and Mail". Tropikalny sztorm i opady spowodowały ogromne powodzie, które niszczyły domostwa. Najbardziej ucierpiały prowincje Lanao del Norte i Lanao del Sur na Półwyspie Zamboanga. Tam zmarło i zaginęło najwięcej osób.
Kataklizm był wyjątkowo tragiczny w skutkach z powodu osunięć gruntu w górach. Ziemia zadziałała niczym tamy, które spowodowały nagromadzenie się wody podczas ulewnych deszczy. Kiedy naturalne zapory nie wytrzymały, ogromne ilości wody z niszczycielską siłą przeszły przez miasta.
Burmistrz miejscowości Sibuco Bong Edding twierdzi, że do tragedii przyczyniła się wycinka drzew. Z powodu ich braku ziemia mogła zostać łatwiej wypłukana, ponieważ korzenie jej nie trzymały. To mogło spowodować większe osunięcia gruntu, które były fatalne w skutkach.
Tysiące mieszkańców wyspy udało się do specjalnych schronisk. Ponad 500 podróżujących utknęło na lotniskach i w portach, ponieważ straż nabrzeżna zakazała promom pływać w tak złych warunkach. Po sobotnim sztormie odwołano też niektóre loty.