W tegorocznych ćwiczeniach wojskowych w Pjongczangu wzięło w sumie udział 400 żołnierzy - 200 z Korei Południowej oraz 220 ze Stanów Zjednoczonych. Na co dzień stacjonują oni na japońskiej wyspie Okinawa.
W ciągu trzech tygodni żołnierze oddawali się wspólnie najróżniejszym aktywnościom: od symulowanych walk na stoku narciarskim, przez pompki na świeżym powietrzu czy zapasy bez koszulki przy temperaturze grubo poniżej zera.
Trening miał za zadanie przede wszystkim podnieść zdolności bojowe żołnierzy obu państw na wypadek walk w zbliżonych, zimowych warunkach. Ale nie tylko.
- Przez te trzy tygodnie podnieśliśmy nasze umiejętności wojskowe, ale nawiązaliśmy też trwałe przyjaźnie, które przetrwają nawet po naszym powrocie do Stanów Zjednoczonych - mówił na zakończenie ćwiczeń kapitan Thomas Rigby.
To nie pierwsze tego typu zmagania z udziałem amerykańskich i południowokoreańskich żołnierzy. Podobne ćwiczenia raz na 12 miesięcy odbywają się już od 2013 roku.
Tegoroczny trening zorganizowano jednak w nieco innych okolicznościach - w cieniu niedawnych prób nuklearnych przeprowadzonych przez Koreę Północną oraz niemalejącego napięcia pomiędzy Pjongjangiem a Waszyngtonem.
Ćwiczenia przeprowadzono na kilka tygodni przed startem XXIII zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Goszcząca je Korea Południowa planuje wysłać wówczas w rejon zawodów ok. 5 tysięcy swoich żołnierzy. To dwa razy więcej niż podczas piłkarskich mistrzostw świata w 2002 roku organizowanych wspólnie z Japonią.