Dziś miałaby 100 lat. A tak balsamowała czas [ZDJĘCIA]

Z codzienności wydobywała piękno - mówią o jej fotografiach. Gdyby żyła, dzisiaj obchodziłaby swoje 100. urodziny.

Chciała uwiecznić prowincjonalną codzienność

Zasłynęła ogromnym, monumentalnym cyklem "Zapis socjologiczny". W jego ramach fotografowała Polaków, ich domy i przedmioty, którymi otaczali się na co dzień. Robiła zdjęcia mieszkańcom dużych miast, polskich wsi, z czasem zaczęła zaglądać do studenckich burs, by w końcu skoncentrować się głównie na codziennym życiu na polskiej prowincji. Bo, jak mówiła, lada dzień wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej, więc na kliszy trzeba złapać jak najwięcej. Nazywała to "balsamowaniem czasu".

30 tys. zdjęć z 20 województw

"Zapis socjologiczny" realizowała niemal do końca swojej działalności fotograficznej. Rozpoczęła go w wieku 67 lat w 1978 roku, skończyła sześć lat przed śmiercią w 1991 roku. Szacuje się, że w tym czasie powstało ok. 30 tysięcy fotografii na terenie 20 województw.



- Dziś potrzeba by było drugiego ludzkiego życia, aby to wszystko opracować - mówił o efektach jej pracy Jerzy Lewczyński, wieloletni przyjaciel fotografki.

Temat przede wszystkim

"Zapis..." był jej największym, ale wcale nie jedynym projektem fotograficznym. Zamiast warsztatu czy formy, w wielu cyklach zawsze bardziej interesował ją temat. "Mały człowiek" to seria spontanicznych zdjęć poświęconych dzieciom; "Stojące kobiety" przedstawiały "matrony polskie", jak sama o nich mówiła, na progach swoich wiejskich domostw; "Złe dni" opowiadały o pacjentach sanatoriów w Goczałkowicach; "Czas przemijania" portretował starość zwykłych Polaków; "Świat uczuć i wyobraźni" to surrealistyczny cykl kolaży, którymi przez pewien czas się fascynowała. Pod obiektyw wzięła nawet polskie ulice w cyklu "Nieskończoność dalekich dróg".

Nie mogę tego nigdzie pokazać

Mimo wielu wystaw i zbiorów, w których uczestniczyła, miała świadomość, że jej zdjęcia często interesowały bardziej etnografów niż kuratorów sztuki.

- Nikt tego nie chce. To jest takie ciekawe, a ja nie mogę tego nigdzie pokazać. Bo tego nie ma właściwie jak pokazać... - mówiła.

Stan wojenny zamiast wystawy

Realizując "Zapis..." zjechała tysiące kilometrów. Znana była ze swojego niezwykłego zaangażowania w pracę. Pierwszej prezentacji zdjęć miała dokonać w 1981 r. w Zachęcie, ale wybuchł stan wojenny. Rydet: "I dobrze, bo dzięki temu zebrałam więcej materiału".

Niespełniona malarka chwyta za aparat

Urodziła się 5 maja 1911 r. w Stanisławowie. Pochodziła z bogatego domu - podobno chciała studiować malarstwo, ale rodzice wybyli jej to z głowy. Została więc absolwentką Szkoły Gospodarstwa Wiejskiego w Snopkowie pod Lwowem.


Pierwsze zdjęcie, na którym widać dzieci przez szybę wystawową sklepu, zrobiła w 1950 r.

Ukazać człowieka poprzez przedmioty

Praca nad "Zapisem..." wyglądała tak: z aparatem w ręku chodziła od domu do domu, pukała do drzwi i od razu pytała ludzi czy może ich sfotografować. Często zanim zdążyli cokolwiek odpowiedzieć, ona już przekraczała próg i ustawiała swoich bohaterów. Komplementowała wystrój domu, mówiła, że to "zdjęcia dla papieża", wzbudzała zaufanie też swoim wiekiem. I podobno nie pozwalała się ludziom uśmiechać do obiektywu.

 

Rydet: - Pomysł był taki, by przedstawić człowieka poprzez przedmioty. Myślałam, że człowiek nie będzie taki ważny. Ale okazało się, że jest najistotniejszy, musi siedzieć w środku. I musi patrzeć prosto w obiektyw. Jeśli patrzy w bok, psuje mi całą koncepcję.

Odkrywana po latach

Dziś Rydet to dla fotografów postać niemal kultowa. Jej zdjęcia są rzadko pokazywane. Pierwsza od dłuższego czasu większa wystawa odbyła się trzy lata temu podczas Miesiąca Fotografii w Krakowie. Wernisaż z jej zdjęciami zainaugurował ósmą edycję imprezy.

Poruszające dzieło nieznane w świecie

Tomasz Gutkowski, dyrektor Miesiąca Fotografii: - Przebiliśmy się przez 15 tys. odbitek i zrobiliśmy pierwszy jak dotąd tak duży pokaz tego projektu. To portrety ludzi w ich otoczeniu. Monumentalne dzieło, a nieznane w świecie, porównywalne z tym, co zrobili Becherowie, tylko że bardziej jeszcze poruszające.

Ludzie znikną, fotografie zostaną

"Zapis socjologiczny" dziś często porównywany jest do dzieła fotografa Augusta Sandera, który uwieczniał w obiektywie ludzi różnych zawodów i stanów w przedwojennych Niemczech.

 

Dziś zdjęcia Rydet uznawane są za niezwykle cenną dokumentację etnograficzną i fotograficzną, na nowo odkrywaną młode pokolenie fotografów. "Mnie nie będzie, ciebie nie będzie, a ta fotografia zostanie" - mówiła ich autorka.

 

Zdjęcia prezentujemy dzięki uprzejmości Fundacji Zofii Rydet i organizatorów Miesiąca Fotografii w Krakowie