Roger Waters burzy ścianę w Łodzi. I żegna się ze swoimi fanami [ZDJĘCIA]

30 lat po premierze legendarnego albumu "The Wall" Roger Waters po raz pierwszy wystąpi w Polsce. To będzie jego pierwsza i prawdopodobnie ostatnia wizyta z tym materiałem nad Wisłą. 68-letni muzyk zapowiada, że po europejskiej trasie kończy karierę.

Ponad 100 koncertów w 10 miesięcy

Wieloletni lider Pink Floyd zagra dziś i jutro w łódzkiej Atlas Arenie. Waters ruszył w europejskie tournée "The Wall Live", które obejmuje 25 europejskich krajów. W sumie w Europie ma zagrać przeszło 60 koncertów - pierwszy z nich odbył się w Lizbonie, ostatni będzie miał miejsce 7 lipca w Mediolanie. Zainteresowanie koncertami jest tak duże, że niemal normą są podwójne terminy w jednym mieście. Łódzkie koncerty są 17. i 18. w kolejności.

 

Waters ma już za sobą przeszło 50 koncertów w Ameryce Północnej. To więcej niż kiedykolwiek w historii. Dotychczas koncepcyjne dzieło było prezentowane na żywo tylko 31 razy. Na koncerty w Łodzi sprzedano ponad 20 tys. biletów (ceny od 220 do 330 zł, VIP-owskie wejściówki kosztowały 699 zł). Większość rozeszła się już latem 2010 roku. Przed paroma dniami organizator wypuścił do sprzedaży ostatnią pulę wejściówek - można jeszcze zdobyć pojedyncze egzemplarze.

Waters tworzy swoje alter ego

"The Wall" do dzisiaj uważany jest za jedno z największych przedsięwzięć w historii rocka. Na krążku znalazło się 26 kompozycji, w dużej mierze opartych na osobistych doświadczeniach Watersa. Główny bohaterem płyty i towarzyszącego jej filmu Alana Parkera jest Pink, fikcyjny gwiazdor - wychowany bez ojca outsider, dorastający pod okiem nadopiekuńczej matki i surowych brytyjskich nauczycieli.

 

- 30 lat temu kiedy pisałem The Wall, byłem przestraszonym młodym mężczyzną - wspomina Waters. To z tego krążka pochodzi jeden z największych rockowych przebojów wszechczasów "Another Brick in the Wall, Part 2", a skandowany tekst "We don't need no education" stał się pokoleniowym hymnem.

 

Rock opera albumem wszech czasów

Koncepcyjny album, ostatni w dyskografii zespołu nagrany w klasycznym, czteroosobowym składzie, okazał się potężnym sukcesem. W Stanach Zjednoczonych płyta przez 15 tygodni zajmowała pierwsze miejsce na liście przebojów "Billboardu". Do 1999 roku (a więc równo 20 lat po premierze) album pokrył się 23 razy platyną. Szacuje się, że do dziś sprzedano 30 mln egzemplarzy.

 

Krążek w rozmaitych podsumowaniach uważany jest za jeden z albumów wszech czasów. Cały materiał był autorskim dziełem Watersa - z wyjątkiem trzech kompozycji, w których komponowaniu towarzyszył mu gitarzysta David Gilmour.

Roger Waters Roger Waters AP/MUHAMMED MUHEISEN

Rockowe arcydzieło czy gigantomania Watersa?

W trakcie pisania tekstów i komponowania muzyki projekt nabierał coraz większego rozmiaru. Towarzyszyła mu oprawa graficzna (autora brytyjskiego rysownika Geralda Scarfe'a), a także film Parkera, który swoją premierę miał trzy lata po premierze krążka pod banderą wytwórni MGM. Za scenariusz odpowiadał sam Waters i początkowo to on miał zagrać główną rolę, ale ostatecznie wcielił się w nią Bob Geldof.

"The Wall" to także seria spektakularnych koncertów, których najważniejszym elementem scenograficznym był 12-metrowy mur. Dotychczas materiał z "The Wall" na żywo był grany tylko w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemczech. Rozbuchane widowisko miało tylu samo fanów, co przeciwników: jedni zachwycali się koncepcją i rozmachem przedsięwzięcia, inni zarzucali byłemu liderowi Pink Floyd gigantomanię.

Roger Waters Roger Waters Fot. Antonio Calanni AP

Kamień milowy dzieli fanów

Życiowe dzieło Watersa zresztą do dzisiaj wzbudza dyskusje. "Trudno znaleźć płytę, która bardziej dzieliłaby fanów muzyki rockowej. Dla jednych to kamień milowy w historii gatunku. Koronny dowód na to, że rock zasługuje na miano sztuki wysokiej. Dla innych >>The Wall<< to skrajne wynaturzenie rockowej estetyki, pełne pretensji napuszone dzieło, które nie jest niczym więcej niż tylko projekcją ambicji zapatrzonego w siebie wielkiego gwiazdora" - pisze Robert Sankowski w "Gazecie Wyborczej".

 

Raper L.U.C. twierdzi, że wciąż ma ogromny szacunek do "The Wall", które oprócz "głębi przekazu", zawierało w sobie sporo "świetnej kolorystycznie i kompozycyjnie animacji". Radek Łukasiewicz z Pustek podkreśla, że choć trudno dziełu odmówić znakomitego pomysłu na połączenie obrazu, muzyki i tekstów, to jednak swoją gigantomanią i rozbuchanym konceptualizmem Pink Floydzi "zapomnieli o tym, że z pomnikiem mało kto chce się przyjaźnić". Z kolei koncerty Watersa grane przeszło 30 lat po premierze płyty to jego zdaniem "późna emerytura, do której muzyk dorabia sobie w Polsce".

Roger Waters w trakcie trasy Roger Waters w trakcie trasy "The Wall" AP/John Carucci

Stare przeboje dźwignią handlu

Pewne jest jedno: pożegnalne koncerty "The Wall Live" przebijają rozmachem wszystkie dotychczasowe przedsięwzięcia Watersa. Wizytę muzyka w Łodzi, poprzedził transport tirów zaopatrzonych w tony sprzętu. Na scenie będzie mu towarzyszyć cały zastęp muzyków, multimedialne show, projekcje filmowe, wizualizacje. Koszt całej trasy to podobno 60 mln dolarów.



Ale "The Wall Live" to nie tylko muzyka. Trasie towarzyszy szeroko zakrojona akcja marketingowa. Na jej europejską odsłonę przygotowano serię okolicznościowych gadżetów, koszulek, bluz, czapek oraz plakatów. Koncertom towarzyszą też premiery specjalnych wydawnictw - albumów fotograficznych, płyt. Wśród tych ostatnich boks z solowymi płytami Watersa, który dostępny będzie tylko podczas trwania trasy.

 

Więcej na temat koncertów w Łodzi znajdziesz tutaj >>