To najświeższa poselska wpadka. Ludwik Dorn pojawił się na głosowaniu nad ograniczeniem subwencji dla partii. - Powiem tak, yyy.... jeśli chodzi o 2011 rok.... yyy.... to mam wątpliwości. Wstrzymam się od głosu. To chodzi o dystrybucję władzy w Polsce - mówił nieskładnie Dorn. Pomylił nazwę stacji RMF FM, a na koniec uciekł przed dziennikarzami. - Panie pośle, czuć od pana alkohol - krzyczeli za nim wysłannicy mediów. Dorn jednak się nie zatrzymał.
Powrócił dopiero kolejnego dnia i tłumaczył, że całe zajście jest "winą kabla, który musiał podnieść". Ostro zbeształ dziennikarzy nazywając ich "nałaźliwymi" i zaatakował wysłannika TOK FM, który rzekomo "właził mu na buty". Pytany o swoją wczorajszą niedyspozycję poradził dziennikarce, żeby "nosiła ze sobą alkomat". - Mój Boże, czegóż to dziennikarze nie wymyślą? - skwitował zarzuty.
- Uuuuu... Coś wieje dzisiaj strasznie - zauważył dziennikarz TVN na widok posła PSL Andrzeja Pałysa. - Jessssstem possssłem - tłumaczył bełkotliwie Pałys, dodając, że "dobrze się czuje".
Z kojarzeniem nie było jednak najlepiej, bo poseł wsiadł do cudzego auta. - No nie znamy go, wpakował nam się do samochodu - tłumaczyli dziennikarzowi. - Raz raz, wysiadaj stąd - prosili go. Pałys wysiadł dopiero po interwencji strażnika.
I po raz kolejny okazało się, że niedyspozycji polityków winni są dziennikarze. - Oni szukają rozróby, nic więcej - mówił oburzony Pałys, tłumacząc się następnego dnia ze swojego zachowania.
- Pani poseł, czy pani się dobrze czuje? Bo pojawiły się głosy, że jest dziś pani w stanie wskazującym - zaczepili Elżbietę Kruk dziennikarze w Sejmie. - W związku z tym, że miałam urodziny dwa dni temu? A mogłabym się zapytać państwa wszystkich: skąd zainteresowanie moją osobą? - butnie odpowiadała posłanka.
To był dopiero początek ciekawej rozmowy. Jedna z dziennikarek zapytała, czy powinno się przychodzić do pracy w stanie wskazującym. - Ja potrafię pracować dobrze, potrafię coś tam coś tam i dziwią mnie takie zachowania - twardo odpowiadała Kruk. Posłanka poradziła też dziennikarzom by zbadali ją alkomatem, pogroziła sądem i zasugerowała telefon do marszałka Sejmu i straży marszałkowskiej. Z sali wyprowadziła ją koleżanka. Objęte ramionami posłanki zderzyły się z futryną.
Ciężkie jest życie prezydenta... Aleksander Kwaśniewski, dźwigając na swych barkach wszystkie problemy narodu, nie raz wydawał się szczególnie zmęczony.
Były prezydent polski zaliczył niestety więcej niż jedną wpadkę. W 1999 roku zataczał się podczas uroczystości w Charkowie. Oburzona zarzutami o pijaństwo kancelaria tłumaczyła zachowanie prezydenta "pourazowym zespołem przeciążeniowym goleni prawej". Sam Kwaśniewski po latach ze skruchą przyznał, że był pod wpływem alkoholu. Tłumaczył zajście "gościnnością" ukraińskich gospodarzy.
Po zakończeniu prezydentury Kwaśniewski nadal aktywnie udzielał się w kraju i zagranicy. W 2007 roku wygłaszał wykład na ukraińskim uniwersytecie. - Będzie taki dzień, gdy Rosja też będzie w NATO - prorokował wówczas, a studenci słuchali go z zapartym tchem. - Może wypiłem jeden kieliszek wina, może dziesięć. Mam prawo robić co chcę - tłumaczył później Faktom TVN.
Prezydent energicznie zaangażował się także w kampanię parlamentarną. - Ludwiku Dornie i psie Sabo! Apeluję - nie idźcie tą drogą! - przemawiał na kongresie LiD. Wkrótce dziwne zachowanie prezydenta się wyjaśniło - dopadła go tajemnicza "choroba filipińska"...
- To siły KGB - tłumaczyli zachowanie Gabriela Janowskiego jego znajomi. Poseł skakał w miejscu głośno odliczając do dziesięciu, całował po rękach mężczyzn i kobiety, nie poznawał ludzi, a niektórych agresywnie klepał po ramieniu. Na koniec został wyniesiony za ręce i nogi przez straż sejmową. Miesiąc po zajściu polityk tłumaczył swoje "ekscentryczne zachowanie" tym, że podstępnie podano mu narkotyki.
Kompromitujące nagranie z Sejmu ciągnie się za Janowskim po dziś dzień. Podczas ostatniej kampanii prezydenckiej wyemitował je Polsat. Oburzony polityk pozwał telewizję za to, że "bez wyjaśnienia" wyemitowała nagranie. Sprawa skończyła się ugodą - Polsat pozwolił Janowskiemu na dwa występy na swojej antenie i przekazał 25 tys. zł na cel charytatywny. Janowski z satysfakcją oświadczył, że ta wygrana jest zapowiedzią jego zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Niestety, mylił się.
To była ciężka noc - były wiceminister zdrowia w rządzie PO nie zdołał nawet dowlec się do własnego łóżka. Zasnął na podłodze w korytarzu hotelu poselskiego. Zaczajeni w pobliżu fotoreporterzy "Faktu" wykorzystali okazję. Następnego dnia zdjęcia błogo śpiącego posła obiegły Polskę.
Świętowała słaby wynik SLD w wyborach parlamentarnych w 2005 roku, czy fakt, że mimo wszystko dostała się do Sejmu? Jedno jest pewne - posłanka Małgorzata Ostrowska wie jak się bawić. W sejmowej restauracji tańczyła, śpiewała "Oto idzie pierwsza para" i zapraszała dziennikarzy na drinka. Żartowała też, że "teraz będzie musiała zasiadać w opozycji". Wideo dokumentujące zajście było przez kilka dni hitem TVN
To miało być poważne przemówienie przed Sejmem Rzeczpospolitej Polskiej. Nie wyszło. Poseł AWS zażądał od wysokiej izby skutecznego egzekwowania "oglądasów" i ochrony najmłodszych obywateli naszego kraju przed demoralizacją.