Historia z Long Island ma swój początek w maju 2010 roku Wtedy to policja z Suffolk County otrzymuje informację o zaginięciu 24-letniej Shannon Gilbert, prostytutki oferującej swoje usługi na popularnym serwisie Craigslist. Kobieta ostatni raz widziana była z niezidentyfikowanym mężczyzną. Razem pojechali na Fire Island w okolice Gilgo Beach. Od tamtej pory ślad po niej ginie.
Śledczy rozpoczynają poszukiwania 24-latki. Pewien mężczyzna zeznaje, że przerażona kobieta podobna do Gilbert, zapukała do jego drzwi o godz. piątej rano i krzyczała, że ktoś chce ją zabić. Kiedy poszedł zadzwonić na policję, ta uciekła w kierunku bagien w pobliżu Gilgo Beach. Ponadto okazuje się, że Shannon telefonicznie informowała tej nocy funkcjonariuszy, że potrzebuje pomocy. Podała jednak błędną informację na temat swojego położenia.
Śledczy podejrzewają, że Gilbert mogła zostać zamordowana przez swojego ostatniego klienta. Zaczynają przeczesywać teren, na którym była widziana. Przez siedem miesięcy - bezskutecznie.
Na zdjęciu Shannon Gilbert.
Przełom w sprawie Madeleine McCann? Brytyjscy śledczy polecieli do Hiszpanii >> "Gdybym mógł, mordowałbym dalej" - historia polskiego seryjnego mordercy, Karola Kota >>
11 grudnia 2010 roku jeden z policjantów znajduje ludzkie szczątki w pobliżu Gilgo Beach. Rodzina Shannon Gilbert wstrzymuje oddech. Badania wykazują jednak, że jest to zaginiona 24-letnia Melissa Barthelemy z Bronksu. Trzy dni później policja znajduje kolejne trzy ciała w tym rejonie - 27-letniej Amber Costello oraz 25-letnich Megan Waterman i Maureen Brainard-Barnes.
Wszystkie cztery kobiety pracowały jako prostytutki i podobnie jak zaginiona Shannon, ogłaszały się na serwisie Craigslist. Ich ciała zawinięto w worki jutowe. Zginęły ponoć w ten sam sposób, ale śledczy nie ujawniają szczegółów zbrodni.
Na mieszkańców Long Island pada blady strach. Media informują o seryjnym zabójcy grasującym w tej okolicy. Policja zaczyna intensywnie przeczesywać tereny przy Gilgo Beach. Dziesiątki radiowozów i setki funkcjonariuszy szukają ewentualnych, kolejnych ciał. I śladów, które mógł zostawić po sobie morderca.
Na zdjęciu zamordowane prostytutki.
Następne miesiące przynoszą kolejne, makabryczne odkrycia. Na początku kwietnia przy plaży na Long Island śledczy ujawniają jeszcze sześć ciał. Cztery z nich to młode kobiety, z których tylko jedną - Jessicę Taylor - udaje się zidentyfikować. Pozostałe dwa ciała należą do Azjaty w wieku od 17 do 23 lat oraz dziewczynki w wieku od 16 do 32 miesięcy.
Mężczyzna i dziecko nie pasują do profilu pozostałych ofiar. Początkowo policja podejrzewa, że ma w związku z tym do czynienia z więcej niż jednym zabójcą. Badania wykazują jednak, że Azjata miał na sobie kobiece ubrania. Może to świadczyć o tym, że trudnił się prostytucją. Dziewczynka zaś najprawdopodobniej jest dzieckiem jednej z kobiet, której ciało ujawniono w pobliżu plaży. - Znaleźliśmy wspólne mianowniki, które wskazują, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z jednym zabójcą. Zgadza się miejsce porzucania zwłok, praca w branży seksualnej, ofiary to młode kobiety. A chociaż znaleźliśmy też zwłoki mężczyzny i dziecka, sądzimy, że są oni w jakiś sposób również powiązani z usługami seksualnymi - mówi telewizji NBC Richard Dormer, komisarz policji w Suffolk County.
Psychoza na Long Island narasta. Wszyscy zastanawiają się, kim jest szaleniec, który zamordował tyle osób, i ile jeszcze ciał policjanci znajdą na tym terenie.
Teorii na temat tożsamości zabójcy jest wiele. Jedna z nich zakłada, że sprawca jest jednym z mieszkańców Long Island, lub stąd pochodzi. Ciała i fragmenty ciał znajdowano w różnych miejscach - od plaży Ocean Parkway (gdzie porzucono większość ofiar), po Fire Island i Manorville około 70 kilometrów dalej. To duży dystans, dlatego sprawca musi dobrze znać ten teren. Czuje się na nim pewnie i ciągle wraca.
Inna wersja mówi, że zabójca może być związany z organami ścigania. Siostra Melissy Barthelemy, której ciało znaleziono w pobliżu Gilgo Beach, po jej zaginięciu otrzymuje kilka telefonów od nieznajomego mężczyzny. Mówi on, że nienawidzi Melissy, bo była prostytutką i złą osobą. Nieznajomy za każdym razem dzwoni albo z telefonu zamordowanej kobiety, albo z tzw. jednorazowej komórki, niewymagającej podawania danych przy zakupie. Sygnał pochodzi z najbardziej zatłoczonych miejsc Nowego Jorku, a rozmowy są bardzo krótkie. Śledczy podejrzewają, że mężczyzna wie, co robić, aby nie zostać namierzonym. Może to więc świadczyć o tym, że jest np. policjantem.
Specjaliści od psychoanalizy dokładają swoje. Twierdzą, że sprawca morduje, bo nienawidzi prostytutek. To psychopata. Lubi zabijać i dlatego nie należy liczyć, że w związku z nagłośnieniem sprawy, zrobi sobie ''wolne''. Będzie tylko bardziej ostrożny.
Na zdjęciu mapa z zaznaczonymi miejscami, w których policja znalazła zwłoki.
Od kwietnia 2010 roku w śledztwie nie widać wielu postępów. Komisarz Richard Dormer z policji w Suffolk County zapewnia, że funkcjonariusze robią co mogą, aby rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw, jednak jest to trudna i wymagająca czasu sprawa. - To nie jest serial telewizyjny, gdzie sprawy rozwiązuje się w godzinę - oznajmia podczas jednej z konferencji prasowych.
Poza bezowocnymi poszukiwaniami mordercy, nadal trwa także przeszukiwanie terenu, na którym najprawdopodobniej znajduje się ciało zaginionej Shannon Gilbert. Policja przyznaje, że jest niemal pewna, iż znalezienie zwłok kobiety, to tylko kwestia czasu. Śledczy zaznaczają jednak, że przeszukiwanie niekończących się zarośli nad brzegiem oceanu jest bardzo trudne. Są one bardzo gęste i mocno splątane. Wśród nich masowo rośnie trujący bluszcz, a na gałęziach roi się od kleszczy. Funkcjonariusze muszą przeczesywać teren na poziomo wyciągniętych drabinach wozów strażackich.
Poszukiwania ciała zaginionej prostytutki przez kolejne miesiące nie przynoszą rezultatu. Przełom następuje dopiero na początku grudnia br., kiedy funkcjonariusze natrafiają na telefon i części ubrania kobiety. Na miejsce sprowadzona zostaje specjalna koparka, która zaczyna rozgrzebywać ziemię w okolicy. W końcu udaje się znaleźć szczątki kobiety. Badania DNA potwierdzają, że jest to ciało zaginionej 24-latki.
Policja informuje, że ułożenie ciała Shannon wskazuje, iż kobieta zaplątała się w zaroślach w rowie, uciekając przez mokradła. - Ten teren jest bardzo zarośnięty. Nasi ludzie, mimo specjalistycznego sprzętu, mieli spore problemy, by się przez niego przedrzeć - dodaje.
Detektywi nie wykluczają, że kobieta mogła po prostu utonąć na mokradłach. Ta wersja nie przemawia jednak do rodziny Gilbert. - Wiele dowodów wskazuje na to, że Shannon została zamordowana. Jej rozpaczliwe prośby o pomoc, telefony na policję w dniu zaginięcia... Nie miała na sobie ubrań, jej dżinsy leżały w pewnej odległości od ciała. To zmusza do innego spojrzenia na tę sprawę - wylicza matka 24-latki.
Na ostateczne wyniki badań trzeba będzie jeszcze poczekać, choć nie wiadomo, czy uda się jednoznacznie ustalić przyczynę zgonu Shannon Gilbert.
Wiadomo na pewno, że jest to jedno z najtrudniejszych śledztw, z jakim mieli do czynienia policjanci z Suffolk County. Poszukiwany zabójca jest sprytny, bezwzględny i nie pozostawia po sobie żadnych śladów. I może mieć na koncie jeszcze więcej ofiar.
Kliknij na obrazek i zobacz galerię zdjęć z miejsca zbrodni >>