Niezależnie od tego, czy bierzemy pod uwagę jego reżyserskie dzieło - "Idy marcowe", czy główną kreację w "The Descendants", George Clooney będzie królem tegorocznych nagród Akademii. Enterntainment Weekly nazwał polityczny thriller Clooneya pierwszym pewnym kandydatem w kategorii "najlepszy film", co potwierdziło świetne przyjęcie filmu na festiwalu w Wenecji. Natomiast na trwający festiwal w Toronto Clooney przyjechał z rolą ojca próbującego odzyskać kontakt z córkami w filmie "The Descendants", która od razu zyskała sobie miano "oscarowej kreacji".
W rankingu wywoływanego jesienią medialnego szumu na drugim miejscu plasuje się Ryan Gosling, grający (obok Dlooney'a) główną rolę w "Idach marcowych". I nie tylko, bo tegoroczne produkcje z Goslingiem trudno zliczyć. Aktora, który jak celnie zauważył Oliver Lyttelton potrafiłby wytworzyć chemię nawet grając z kawałkiem drewna, w polskich kinach zobaczymy w piątek w filmie Nicolasa Windiga Refna "Drive", który podbił tegoroczny festiwal w Cannes.
Jeszcze przed premierą na festiwalu filmowym w Toronto oscarowym pewniakiem został "Moneyball". Reklamowany jako "The Social Network w świecie baseballu" film Aarona Sorkina miał być oscarowym kandydatem nie tylko w kategorii "najlepszy film" ale i przynieść nominację Bradowi Pittowi za rolę główną. Po premierze w Toronto zdania są podzielone, ale jedno jest pewne - o tym filmie jesienią mówi się najwięcej.
Wiadomo już natomiast kto zawiódł i to po raz drugi. Kolejna próba zdobycia reżyserskich szlifów w wykonaniu królowej popu Madonny skończyła się w Wenecji recenzjami w stylu: "ten film to indyk, który chce być pawiem".
W Toronto film "W.E" przypominający historię kontrowersyjnego romansu podwójnej rozwódki Wallis Simpson z brytyjskim następcą tronu Edwardem VIII też wywoływał głównie odgłosy zażenowania. I lepiej już chyba nie będzie.
Z innych powodów wizja ocarowej statuetki oddala się do filmu "Wstyd" brytyjskiego reżysera Steve'a McQueena. Pomimo owacji w Wenecji i nagrody dla grającego główną rolę Michaela Fassbendera (który wraz z Goslingiem dzierży tej jesieni status aktora wszechobecnego), pełna nagich scen historia o uzależnieniu od seksu może się okazać zbyt ryzykowna dla pruderyjnej Ameryki. - Już napis "od lat 17" wystraszy jurorów - ironicznie podsumowała Kyle Bychanan w magazynie New York. Podobnie "zbyt europejskim" filmem jawi się jej "Niebezpieczna metoda" Davida Cronenberga (też z Fassbenderem), co ma zmniejszać szansę reżysera na otrzymanie złotej statuetki. Pożyjemy i zobaczymy, czy będzie inaczej.
Wśród oscarowych plotek niespodziewanie pojawił się też czarny koń, biorący szturmem amerykańskie box office. Mowa o "The Help" ("Służące"), z pozoru niepozornej historii o dziewczynie z dobrego domu gdzieś w stanie Mississippi, która przewraca do góry nogami mentalność małego miasteczka lat 60. chcąc przeprowadzić wywiad z czarnoskórą pomocą domową. Opowieść - bardzo amerykańska, jak zauważą od razu niektórzy - od kilku tygodni okupuje szczyty amerykańskiego box office, otrzymała świetne recenzje po obu stronach oceanu, no i w roli głównej mamy damski odpowiednik wszechobecnego Goslinga - Emmę Stone. Do tego plejadę aktorek mających szansę na Oscara za role drugoplanowe: Jessicę Chastain ("Drzewo życia"), Violę Davis i Octavię Spencer.