"10 kwietnia 2010 roku samolot TU-154 mógł 7-krotnie uniknąć katastrofy. Jednak łamiąc wszelkie procedury kontynuował tragiczny lot. Dlaczego?" - pytają autorzy filmu.
Jutro mija 7 lat od katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem i tragicznej śmierci 96 osób, które były na pokładzie. Służby wywiadowcze opublikowały - jak same twierdzą - nieznany dotąd film z lotniska, tuż przed wylotem na uroczystości rocznicowe zbrodni katyńskiej. Tymczasem Platforma Obywatelska opublikowała kilkuminutowy dokument, w którym dowodzi, że katastrofy można było uniknąć aż w siedmiu momentach lotu.
Samolot nie powinien był odlatywać z Warszawy. Nawigatorowi nie zapewniono 8 godzin przerwy między lotami, załoga była spóźniona, przez co miała mniej czasu na omówienie lotu, tylko jeden pilot znał rosyjski i tylko technik pokładowy miał ważne uprawnienia, aby wsiąść do samolotu - wymieniono w filmie. - Ten samolot nie miał prawa wystartować - mówi lektor.
Załoga była trzykrotnie informowana o złych warunkach pogodowych w Smoleńsku. Mówił o tym białoruski kontroler, załoga Jaka 40, który zdążył wylądować przez tupolewem i wieża kontroli lotów. Wówczas załoga powinna była podjąć decyzję o lądowaniu na zapasowym lotnisku lub powrocie do Warszawy.
Samolot zbyt późno rozpoczyna zniżanie do lądowania, pomimo że kontroler podaje właściwy punkt jego rozpoczęcia. Samolot jest za wysoko nad ścieżką, co powoduje, że w odległości 6 km od lotniska przelatuje nad dalszą radiolatarnią o 120 m za wysoko. Zgodnie z procedurą, załoga powinna podjąć decyzję o odejściu na drugi krąg - dowiadujemy się z filmu. To czwarty raz, kiedy można było uniknąć katastrofy.
Piąta sytuacja, w której można było uniknąć katastrofy następuje 5300 metrów od lotniska. Urządzenie TAWS ostrzegało przed zderzeniem z ziemią za pomocą komunikatu "terrain ahead". Oznaczało to, że samolot obniża się pod zbyt ostrym kątem. - Procedury w tym przypadku są jednoznaczne. Samolot powinien lecieć poziomo, po czym odejść na drugi krąg - mówi lektor.
Ostatni moment, w którym należało rozpocząć procedurę odejścia na drugi krąg nastąpił 100 metrów względem poziomu lotniska. Urządzenie TAWS wielokrotnie powtarzało komendę 'pull up'. Na koniec filmu słychać już tylko odliczanie odległości od ziemi, kolejne komunikaty TAWS, a po chwili krzyki załogi.