Tak dziś wygląda szef Amber Gold Marcin P. Jest cieniem człowieka, który kilka lat temu brylował na konferencjach prasowych, na których zachwalał inwestowanie w złoto. Kiedyś z wyraźnym brzuszkiem, dziś według "Faktów" TVN cierpi na depresję i anoreksję. W Gdańsk rozpoczął się proces Amber Gold.
B. prezesowi Amber Gold Marcinowi P. i jego żonie Katarzynie P. prokuratura zarzuca m.in. oszustwo znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy. Tak Maricn P. wyglądał w roku 2012.
Katarzyna P. została na rozmowę dowieziona z Grudziądza, gdzie działa oddział położniczo-ginekologiczny oraz są warunki do opieki nad dziećmi. Według doniesień mediów, oskarżona podczas wcześniejszego pobytu w areszcie zaszła w ciążę, a ojcem jej dziecka jest więzienny strażnik.
Marcin P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień - w tej sytuacji sąd odczytywał protokoły przesłuchań w prokuraturze. Oskarżony nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy.
Z uwagi na "groźbę samouszkodzenia" sąd nie zgodził się na rozkucie Marcina P., pozwolił natomiast policjantom uwolnić z kajdanek Katarzynę P.
Oboje oskarżeni mają 32 lata. Są z wykształcenia technikami ekonomistami.
W procesie występuje 10 oskarżycieli posiłkowych: Komisja Nadzoru Finansowego oraz dziewięć osób fizycznych. Ci ostatni nie stawili się w sądzie, niektórzy byli reprezentowani przez prawników.
Marcin P. na pytanie sądu, ile zarabiał przed zatrzymaniem, przyznał, że jego wynagrodzenie miesięczne wynosiło ok. 200 tys. zł. Katarzyna P. nie pamięta swoich zarobków. Przyznała, że ma 7-miesięczne dziecko. Podczas poniedziałkowej rozprawy sąd ogłosił jedną półgodzinną przerwę, aby pozwolić oskarżonej ściągnąć mleko z piersi.
Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.
Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już krajowy przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold - PAP) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.
Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.