Kończymy naszą relację podsumowując dane z godz. 24.
Co najmniej sześć osób zginęło w eksplozji autobusu z izraelskimi turystami na lotnisku w Burgas nad Morzem Czarnym - poinformowało MSW w Sofii. Liczba ofiar może jeszcze ulec zmianie.
Do szpitali przewieziono 32 rannych, dwóch spośród nich jest w śpiączce. Szef MSZ Bułgarii nie wyjaśnił, czy miał miejsce zamach samobójczy. Bułgarski resort transportu zarządził zaostrzenie środków bezpieczeństwa na lotniskach i dworcach oraz w portach.
Miasteczko Burgas wyglądało wieczorem jak miasto oblężone; było praktycznie zablokowane przez policję. Na lotnisko w Warnie, na które przekierowuje się loty z Burgas, wysłano dodatkowych pracowników. Podróżnym, mających lecieć z Burgas, zapewniono autobusy do Warny.
Eksplozja nastąpiła w autobusie na parkingu lotniska w Burgas w chwili, kiedy wchodzili do niego turyści. Oficjalnie potwierdzono, że pochodzili z Izraela i że był to zamach. Cztery zaparkowane obok autobusu pojazdy stanęły w ogniu w wyniku wybuchu.
Kobieta, która była w autobusie, powiedziała izraelskiemu radiu wojskowemu w rozmowie telefonicznej, że zamach przeprowadził najpewniej zamachowiec samobójca. - Usiedliśmy w autobusie i po kilku sekundach usłyszeliśmy ogromny wybuch i wybiegliśmy przez dziurę w pojeździe. Widzieliśmy ciała i wielu rannych ludzi - powiedziała kobieta, cytowana przez Reutera.
- Widziałam kogoś, kto wysadził się w powietrze - powiedziała AFP Gal Malka, która przeżyła zamach, lecz została ranna w rękę i nogę.
- Wszystkie znaki wskazują, że Iran jest odpowiedzialny za atak terrorystyczny w Bułgarii - powiedział niespełna godzinę po zamachu premier Izraela Beniamin Netanjahu. I zapowiedział "silną reakcję przeciwko irańskim terrorystom".
Kilka godzin po zamachu prezydent USA Barack Obama potępił atak i nazwał go "barbarzyńskim". Z kolei sekretarz stanu USA Hillary Clinton stwierdziła, że Stany Zjednoczone są przygotowane, aby pomóc Bułgarii i Izraelowi.