Żakowski o aferze lekowej ujawnionej przez TOK FM. Sprawa wygląda grubo, może dobić PO. Arłukowicz do dymisji
Afera lekowa. ?Sprawa wygląda grubo? - pisze o ujawnionej przez Radio TOK FM aferze Jacek Żakowski na blogu w serwisie Polityka.pl. Jego zdaniem sprzeczny z przepisami eksport leków za granicę to rzecz większa niż afery hazardowa i dopalaczowa. Publicysta domaga się dymisji Bartosza Arłukowicza, ministra zdrowia. I ostrzega, że wszystko może się skończyć ogromnymi problemami Ewy Kopacz.
Jacek Żakowski pisze na swoim blogu w serwisie Polityka.pl o
"aferze lekowej" ujawnionej przez Michała Janczurę z Radia TOK FM. "Jemu należy się Grand Press, urzędnikom - prokurator, a ministrowi - dymisja" - zaznacza publicysta.
Sejm pracuje nad zmianami. Bez końca
Na czym polega afera? Według ustaleń Radia TOK FM Ministerstwo Zdrowia zezwala hurtowniom farmaceutycznym nie stosować jednego z przepisów ustawy refundacyjnej. Dzięki temu wywóz leków z Polski jest dla hurtowni o wiele bardziej opłacalny niż dostarczanie ich do polskich aptek. Zdaniem wielu ekspertów interpretacja MZ jest sprzeczna z przepisami. A efekt? W polskich aptekach po prostu brakuje niektórych leków.
Żakowski zauważa, że na proceder, który trwa od lat, minister Bartosz Arłukowicz zareagować musiał. I zareagował - w Sejmie trwają prace nad poprawkami, które zahamują eksport. "Trwają i trwają, i skończyć się za cholerę nie mogą, bo - jak nam tłumaczą urzędnicy oraz politycy - wciąż pojawiają się jakieś bardzo poważne przeszkody" - pisze publicysta.
"Sprawa wygląda grubo"
Żakowski streszcza istotę afery. Zaznacza, że prawo w zasadzie uniemożliwia eksport leków z wyższą niż 5-proc. marża. "Gdyby ustawa była respektowana, reeksport lekarstw by się hurtowniom nie opłacał" - pisze. Ale, dzięki urzędnikom, się opłaca.
"Sprawa wygląda grubo. Zwłaszcza że ministerstwo popełnia dramatyczny polityczny błąd, próbując bagatelizować problem" - zaznacza Żakowski. I bezlitośnie krytykuje sposób, w jaki bronią się urzędnicy. Tłumaczą bowiem, że po zmianie interpretacji na właściwą hurtownie by zbankrutowały. Sami hurtownicy zwracają uwagę, że wysokie kary zniszczą ich biznes.
"Sytuacja jest gorsza niż w przypadku afery hazardowej"
"Jak ktoś takie wypowiedzi czyta i krew go nie zalewa, to znaczy, że nie żyje. Jeśli urzędnicy nie rozumieją, że mają reprezentować interes ogółu, a nie szemranych biznesów, to znaczy, że dawno powinni zmienić pracę. A jak ktoś ma czelność straszyć nas, że padnie jego "lewy" biznes, to znaczy, że sytuacja jest gorsza niż w przypadku afery hazardowej lub dopalaczowej i potrzebne są przynajmniej równie radykalne działania" - podkreśla Żakowski.
I wskazuje, że jeśli Kopacz nie zrobi "wejścia smoka" w resorcie zdrowia, wszystko spadnie na nią i całą Platformę. "I może ją dobić" - kwituje Żakowski.
Cały wpis na stronach Polityka.pl >>>
Sejm pracuje nad zmianami. Bez końca
Na czym polega afera? Według ustaleń Radia TOK FM Ministerstwo Zdrowia zezwala hurtowniom farmaceutycznym nie stosować jednego z przepisów ustawy refundacyjnej. Dzięki temu wywóz leków z Polski jest dla hurtowni o wiele bardziej opłacalny niż dostarczanie ich do polskich aptek. Zdaniem wielu ekspertów interpretacja MZ jest sprzeczna z przepisami. A efekt? W polskich aptekach po prostu brakuje niektórych leków.
Żakowski zauważa, że na proceder, który trwa od lat, minister Bartosz Arłukowicz zareagować musiał. I zareagował - w Sejmie trwają prace nad poprawkami, które zahamują eksport. "Trwają i trwają, i skończyć się za cholerę nie mogą, bo - jak nam tłumaczą urzędnicy oraz politycy - wciąż pojawiają się jakieś bardzo poważne przeszkody" - pisze publicysta.
"Sprawa wygląda grubo"
Żakowski streszcza istotę afery. Zaznacza, że prawo w zasadzie uniemożliwia eksport leków z wyższą niż 5-proc. marża. "Gdyby ustawa była respektowana, reeksport lekarstw by się hurtowniom nie opłacał" - pisze. Ale, dzięki urzędnikom, się opłaca.
"Sprawa wygląda grubo. Zwłaszcza że ministerstwo popełnia dramatyczny polityczny błąd, próbując bagatelizować problem" - zaznacza Żakowski. I bezlitośnie krytykuje sposób, w jaki bronią się urzędnicy. Tłumaczą bowiem, że po zmianie interpretacji na właściwą hurtownie by zbankrutowały. Sami hurtownicy zwracają uwagę, że wysokie kary zniszczą ich biznes.
"Sytuacja jest gorsza niż w przypadku afery hazardowej"
"Jak ktoś takie wypowiedzi czyta i krew go nie zalewa, to znaczy, że nie żyje. Jeśli urzędnicy nie rozumieją, że mają reprezentować interes ogółu, a nie szemranych biznesów, to znaczy, że dawno powinni zmienić pracę. A jak ktoś ma czelność straszyć nas, że padnie jego "lewy" biznes, to znaczy, że sytuacja jest gorsza niż w przypadku afery hazardowej lub dopalaczowej i potrzebne są przynajmniej równie radykalne działania" - podkreśla Żakowski.
I wskazuje, że jeśli Kopacz nie zrobi "wejścia smoka" w resorcie zdrowia, wszystko spadnie na nią i całą Platformę. "I może ją dobić" - kwituje Żakowski.
Cały wpis na stronach Polityka.pl >>>
POPULARNE
NAJNOWSZE
-
Komentarze po przemówieniu Kaczyńskiego w kościele. "Polityka na grobach najbliższych", "seryjny hienizm"
-
Joe Biden zarzuca muzeum KL Dachau fałszowanie historii. "Muzealna inscenizacja"
-
Kaczyński przemówił w kościele po mszy w rocznicę śmierci matki. Nawiązał do filmu o Amber Gold
-
Kraków. Zmarł pracownik AGH. Nekrolog godny matematyka
-
Chcieli zdobyć szczyt wyłącznie w butach i szortach. GOPR: Jedną z kobiet zabrało pogotowie
- Horoskop dzienny - niedziela 17 stycznia [Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik, Ryby]
- Niedziele handlowe 2021. Czy 17 stycznia zrobimy zakupy?
- Czechy: problemy z rejestracją Polaków na szczepienia. Sprawą zajmie się resort zdrowia
- Białoruś: odłączono od sieci pierwszy blok siłowni atomowej w Ostrowcu
- Z fałszywą przepustką próbował dostać się w pobliże Kapitolu. Znaleziono u niego broń i dużo amunicji