"Polityka" publikuje w tym tygodniu obszerną analizę na 5. rocznicę katastrofy smoleńskiej. Esej napisany przez Roberta Krasowskiego skupia się na tym, co okoliczności katastrofy mówią o Polsce. I nie jest to pozytywna diagnoza.
Katastrofa smoleńska. Tuż przed nią
Krasowski zaczyna od opisu sytuacji politycznej, która poprzedzała
wypadek - od oceny ważnych graczy i ich ról:
Lecha Kaczyńskiego (ówczesnego prezydenta),
Jarosława Kaczyńskiego (lidera opozycji) oraz
Donalda Tuska (premiera). "Lech trafił w sam środek wojny toczonej przez dwóch twardych brytanów - Jarosława i Donalda Tuska" - podkreśla publicysta.
Problem jednak w tym, że prezydent dość kiepsko sobie w tej sytuacji radził. I dlatego - zdaniem Krasowskiego - to jego Donald Tusk obrał sobie za cel. "Z dwóch braci wolał uderzać w Lecha.
Prezydent zachowywał się jak amator, pozwalał wygrywać na sobie każdą melodię. Liczne sytuacje, w których prezydent wydawał się stroną zaczepną, w istocie były podstępem Tuska" - ocenia autor w "Polityce".
Ten konflikt doprowadził jednak do tego, że po katastrofie Tusk miał naprzeciwko siebie "poranionego brata, pragnącego zemsty", a nie - jak dotychczas - opozycję.
Polska jakościowo między Niemcami a Ukrainą
Według Krasowskiego hipoteza, która wyłania się z tego, co działo się po katastrofie smoleńskiej, to słabość. Ale nie społeczeństwa. "Społeczeństwo pracuje, tworzy bogactwo, miasta kwitną, Unia dotuje. A państwo tych realiów jest najsłabszym ogniwem. Wszystko, w czym Polska goni Europę, jest obszarem społecznego wysiłku, wszystko, w czym odstaje, jest kompetencją państwa" - podkreśla publicysta.
"Sądy, drogi, koleje, nauka, wyższe uczelnie, to wszystko świadczy o słabości państwa" - dodaje. Krasowski w "Polityce" podkreśla jednak, że nie jest to wina któregoś konkretnego rządu czy III RP, chodzi mu tylko o diagnozę obecnego stanu rzeczy. A jego ocena pozostawia wiele do życzenia - państwo w opisie Krasowskiego ani się nie uczy, ani nie reaguje na wyzwania. "Ma peryferyjne standardy i peryferyjne umiejętności" - zauważa publicysta. I konstatuje, że nie tylko geograficznie, ale też jakościowo Polska leży między Niemcami a Ukrainą.
Cały obszerny esej Roberta Krasowskiego
w najnowszym wydaniu "Polityki".