Kompromitacja Sikorskiego? "Nixon i Kissinger uwa¿ali Brandta za durnia. Nawet wys³annik papie¿a pi³ z bolszewikami..."

Amerykañski prezydent Richard Nixon i jego sekretarz stanu Henry Kissinger nie cierpieli niemieckiego kanclerza Willy'ego Brandta. Ale dopiero niedawno wysz³o na jaw, ¿e obaj politycy szczerze, z ca³ego serca ¿yczyli Brandtowi szybkiej ¶mierci. I - tak jak w przypadku sprawy pods³uchu Sikorskiego - ich rozmowy nie by³y przeznaczone dla uszu opinii publicznej - pisze prof. Arkadiusz Stempin.
Otwarcie siê RFN pod rz±dami Brandta na blok radziecki wywo³a³o nieufno¶æ u sterników amerykañskiej polityki odprê¿enia. Oto najwiêkszy sojusznik w Europie Zachodniej na w³asn± rêkê, a za plecami USA, mo¿e dobiæ politycznego interesu ze ZSRR Bre¿niewa...

Do niedawna nikt nie wiedzia³ jednak, ¿e Nixon i Kissinger ze szczerego serca ¿yczyli Brandtowi szybkiej ¶mierci. Tygodnik "Der Spiegel" opublikowa³ tej wiosny zapis rozmowy prezydenta i jego sekretarza stanu z lutego 1973, kiedy to obydwaj dowiedzieli siê o zmianach rakowych w krtani kanclerza i ostrym zapaleniu jego strun g³osowych.

"To jednak nie jest z³o¶liwy rak" - zagadn±³ mocno rozczarowany Kissinger. "Chce pan powiedzieæ, ¿e na nieszczê¶cie cieszy siê on dobrym zdrowiem" - dopowiedzia³ Nixon. "Niestety, wygl±da na to, ¿e bêdziemy musieli siê nadal z nim u¿eraæ, ech" - ¿achn±³ siê finalnie Kissinger. "To dureñ", spointowa³ prezydent. "Tak, to dureñ", kiwn±³ g³ow± sekretarz stanu.

Brandt zmar³ na raka 20 lat pó¼niej, Nixon spory szmat czasu po nim, Kissinger ukoñczy³ w³a¶nie 90 lat. I cieszy siê dobrym zdrowiem. Oraz powszechnym szacunkiem. Z okazji dziewiêædziesi±tki niemiecki MSZ oraz ministerstwo obrony funduj± na uniwersytecie w Bonn katedrê im. Kissingera, który jak wiadomo, po uchwaleniu ustaw norymberskich jako ¯yd musia³ uciekaæ z III Rzeszy do USA. Tam nie tylko zrobi³ osza³amiaj±c± karierê polityczn±, ale dorobi³ siê £uku Triumfalnego jako geniusz tzw. Realpolitik.

Nic nie s³ychaæ, by opublikowanie rozmowy w najbardziej poczytnym tygodniku nad Renem przekre¶li³o plan ufundowania katedry przez oburzonych cynizmem Kissingera Niemców.

Kto jest zbulwersowany?

Dialog prezydenta i jego sekretarza stanu w etyczno-moralnym wymiarze bulwersuje. W 1973 roku odpowiada³ on jednak amerykañskiej racji stanu. I w przypadku natychmiastowego ujawnienia nie zaszkodzi³by w ¿aden sposób obydwu politykom na wewnêtrznym parkiecie.

Na tym tle wypowiedzi ministra Sikorskiego nie przekraczaj± progu etyczno-moralnego, s± du¿o mniej cyniczne ni¿ przytoczony tu dialog ze szczytów kraju wzorowej demokracji i misyjnego na ni± nawracania reszty ¶wiata. Podobnie jak rozmowa Nixona i Kissingera, tak i elukubracje ministra Sikorskiego ods³aniaj± oburzonym tajniki kuchni politycznej, w której je¶li nie wypali plan A, trzeba mieæ w szufladzie plan B.

To kuchnia, gdzie kraje ³±cz± interesy, a nie abstrakcyjne "przyja¼nie" - nieszczêsne pok³osie peerelowskiej propagandy, grasuj±cej po dzi¶ dzieñ w umys³ach nad Wis³±. A wszystko spiête jest naczeln± racj± stanu pañstwa. Pojêciem, jakie w dziejach ludzko¶ci uku³ kardyna³ Richelieu. Ten w istocie ksi±¿ê Ko¶cio³a dla dobra Francji sprzymierzy³ siê z muzu³mañsk± Turcj± przeciwko katolickim Habsburgom.

W przypadku Polski racja stanu s³u¿y obecnie interesowi tak¿e tych obywateli, którzy ochoczo wal± w ministra Sikorskiego. Bo w lutym 2014 roku, w momencie nagrania jego wywodów, uleg³o¶æ Polski i UE wobec USA, z najs³abszym prezydentem od czasów Cartera, szkodzi³a w³asnym, polskim i unijnym, interesom. Nie tylko w kwestii Rosji, ale tak¿e poprzez nabranie wody w usta w stolicach europejskich wobec procederu inwigilacji internetu w Unii i pods³uchu telefonów jej liderów, w tym tak¿e kanclerz Merkel, przez amerykañski wywiad NSA. I jak do dzi¶ szkodzi Wspólnocie polityka premiera Camerona, szanta¿uj±cego j± wyj¶ciem Wielkiej Brytanii ze struktur unijnych.

Politykê zagraniczn± trzeba zostawiæ profesjonalistom

Co by powiedzieli wszyscy ci obroñcy Camerona i Obamy, oburzeni cynizmem Sikorskiego i gromko ¿±daj±cy jego g³owy, na to, ¿e choæby podczas takiej konferencji europejskiej w Genui 1922 osobisty reprezentant Ojca ¦w. Piusa XI, Giuseppe Pizzardo, pó¼niejszy kardyna³, z dala od oczu pobo¿nych wiernych, ochoczo przepi³ szampana z wys³annikiem niejakiego Lenina, ministrem Cziczerinem? I zrobi³ to w imiê watykañskiej racji stanu - uzyskania wolno¶ci dla pos³ugi Ko¶cio³a katolickiego w kraju bolszewików, który têpi³ katolików jak szarañczê.

Sam Pius XI sporo siê ju¿ wtedy nauczy³. Bo jeszcze gdy jako nuncjusz apostolski w Polsce telegrafowa³ do papie¿a Benedykta XV, ¿e wobec nawa³nicy bolszewickiej na Warszawê zostaje w polskiej stolicy, jako polityczny ¿ó³todziób doczeka³ siê papieskiej reprymendy. Papie¿ odpowiedzia³ rzeczowo: "Wyje¿d¿aj natychmiast, potrzebujê dobrych dyplomatów, nie mêczenników".

Politykê zagraniczn± trzeba zostawiæ profesjonalistom. Takim Pizzardom, Sikorskim. I rzecz jasna Kissingerowi. Przynajmniej tak d³ugo, jak ¿yj±. Jeden i drugi. Bo kardyna³ Pizzardo dziêki ³asce Stwórcy cieszy³ siê d³ugim ¿yciem, ale swoj± misjê w s³u¿bie watykañskiej racji stanu zakoñczy³ w 93. roku ¿ycia.