Pałeczki legionelli stwierdzono w urządzeniach oczyszczających miejscowego browaru, producenta znanej marki Warsteiner. Jeszcze nie wiadomo, jaką drogą bakterie się tam dostały. Pewne jest natomiast, że legionelli nie ma w piwie, zapewniają zarówno browar, jak i władze Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW). - Browar nie jest dla nas źródłem zakażenia - powiedział Frank Seidlitz, rzecznik Ministerstwa Ochrony Środowiska NRW.
Wybuch infekcji legionelli w Warstein (okręg Sauerland) jest jednym z najpoważniejszych w historii
Niemiec. Od początku sierpnia pałeczkami groźnej bakterii zainfekowało się tam 165 osób. 26 osób ciągle jeszcze przebywa w szpitalu, w tym dwie na oddziale intensywnej terapii. Dwóch mężczyzn zmarło. - W piwie legionelli na pewno nie ma, ponadto podgrzewanie go w procesie produkcyjnym do blisko stu stopni Celsjusza zabiłoby bakterie, które od 60 stopni C giną - zapewnia ministerstwo. Mimo to nakazało browarowi podjęcie szczególnych środków ostrożności. W najbliższych dniach urządzenia browaru mają m.
in. zostać zdezynfekowane promieniami ultrafioletowymi, przykryty ma też być zbiornik sedymentacyjny.
Wprowadzono stan alarmowy
- Nasze produkty są bezpieczne - podkreśla rzeczniczka browaru. Tradycyjny browar jest jednak zaniepokojony. Jeszcze kilka dni temu wszystko wskazywało na to, że fala infekcji minęła. Od kilku dni w całym okręgu Sauerland nie są zgłaszane nowe przypadki zakażeń. W dalszym ciągu obowiązuje dla okręgu Sauerland stan alarmowy, władze ostrzegają przed podróżami w ten region.
Przyczyna zakażenia nadal nieznana. Za źródło infekcji uważana jest oczyszczalnia ścieków w Warstein, skąd wznosząc się w powietrze wraz z parą wodną, bakterie trafiły do rzeki.
W podobny sposób mogły się dostać do urządzeń chłodzących lokalnej firmy, a stamtąd z parą wodną do zbiornika browaru. W dalszym ciągu jednak nie ma stuprocentowej pewności, gdzie leży źródło zakażeń. Pewne jest tylko, że nie jest nim browar, zapewniają władze.
Artykuł pochodzi z serwisu
''Deutsche Welle''