Na podstawie jego losów powsta³ "Uk³ad zamkniêty". "W majestacie prawa mo¿na zrobiæ prawie ka¿de drañstwo"

- Nie ma jakiego¶ lidera, który siedzi w tajemniczej willi i poci±ga za sznurki. Chodzi o to, ¿e wci±¿ istniej± mo¿liwo¶ci prawne, umo¿liwiaj±ce bezkarne i bezpodstawne odzieranie cz³owieka z maj±tku, godno¶ci i wolno¶ci. Nikt siê nie przejmuje, ¿e w majestacie prawa mo¿na zrobiæ prawie ka¿de drañstwo - mówi Lech Jeziorny, pierwowzór bohatera filmu "Uk³ad zamkniêty".
Wchodz±cy do kin "Uk³ad zamkniêty" w re¿yserii Ryszarda Bugajskiego powsta³ na motywach historii krakowskich biznesmenów - Lecha Jeziornego, Paw³a Reya i Grzegorza Nici, g³ównych akcjonariuszy Krakmeatu i Polmozbytu. Historia zaczyna siê w 2003 roku. Wymienieni przedsiêbiorcy i grupa ich pracowników zostali zatrzymani pod zarzutem dzia³alno¶ci w zorganizowanej grupie przestêpczej. Spêdzili w areszcie ok. 9 miesiêcy.

Zarzuty dotyczy³y m.in. rzekomych nieprawid³owo¶ci w rozliczeniach miêdzy spó³kami Krakmeat i Polmozbyt. Straty skarbu pañstwa szacowano pierwotnie na ponad 60 mln z³. Z czasem zarzuty okazywa³y siê coraz bardziej w±tpliwe. "Straty" skarbu pañstwa mala³y, a stanowisko prokuratury siê zmienia³o. Nie podtrzymano punktów dotycz±cych istnienia zorganizowanej grupy przestêpczej, a postêpowanie dotycz±ce zak³adów Krakmeat umorzono w grudniu 2009 r., po 6 latach ¶ledztwa. Decyzjê o zakoñczeniu postêpowania "wymóg³" wówczas S±d Okrêgowy w Krakowie, który przyzna³ przedsiêbiorcom po 10 tys. z³ odszkodowania i zobowi±za³ prokuraturê do zakoñczenia sprawy.



Wojciech Grejciun: Obejrza³ pan ju¿ "Uk³ad zamkniêty"?

Lech Jeziorny: Jeszcze nie, ale wkrótce wybieram siê do kina.

Wczoraj prezydent po seansie powiedzia³, ¿e jest to film, który "powinni obejrzeæ wszyscy, którzy kiedykolwiek mog± decydowaæ o cudzym ¿yciu". Pan wierzy, ¿e obraz, w którym filmowcy opowiedzieli w jakim¶ stopniu wasz± historiê, mo¿e wp³yn±æ na polsk± rzeczywisto¶æ?

- Staram siê byæ nastawiony optymistycznie. Chcê wierzyæ, ¿e sprawa, która bulwersuje opiniê publiczn± i jest nieciekaw± kart± naszej historii, doprowadzi do jakich¶ zmian. Szczególnie ¿e podobnych spraw jest ca³a masa. I naprawdê ma³o jest miejsc, w których traktuje siê przedsiêbiorcê w sposób ¿yczliwy i partnerski. Miejsc, gdzie urzêdnik czuje siê powo³any, ¿eby wspó³pracowaæ z przedsiêbiorc±, który przecie¿ tworzy miejsca pracy i zapewnia rozwój gospodarczy. Niestety, wci±¿ pokutuje praktyka, ¿eby za wszelk± cenê utrudniaæ, szukaæ biurokratycznych przeszkód, by jakie¶ przedsiêwziêcie nie dosz³o do skutku. Tak, niestety, siê dzieje, a o historiach podobnych do naszej mo¿na poczytaæ na pañstwa portalu i w gazecie, mo¿na zobaczyæ je w telewizji. Stale czytamy o arogancji urzêdników, b±d¼ o ich dziwnych powi±zaniach.

Od kilku tygodni mo¿emy obserwowaæ, jak prawicowi publicy¶ci przypisuj± filmow± historiê obecnej ekipie rz±dz±cej. Ale wasza sprawa zaczê³a siê jeszcze za rz±dów SLD. W ogóle wi±¿e pan j± z polityk±?

- Nasza sprawa zaczê³a siê w 2003 roku. W Polsce Leszka Millera, rz±dzonej przez SLD. Czê¶æ osób, która zosta³a wtedy aresztowana, w PRL-u czynnie dzia³a³a w opozycji. Daleki jestem od tworzenia bia³o-czarnych schematów. Pamiêtam jednak, jakie nadzieje by³y w 2005 roku, kiedy wydawa³o siê, ¿e dojdzie do koalicji PO-PiS i bêdzie szansa, ¿eby usun±æ z organów pañstwowych skorumpowanych i zdemoralizowanych ludzi. G³ównie w obszarze prokuratury, urzêdów skarbowych czy s³u¿b. G³êboko wierzy³em, ¿e to prze³om i czas, kiedy bêdzie mo¿na wyja¶niæ sprawê m.in. Romana Kluski, nasz± historiê i wiele innych, które siê dzia³y tak za rz±dów Millera, jak i za poprzednich ekip. Niestety, nic takiego nie nast±pi³o. Ludzie, którzy wtedy przejêli w³adzê, woleli siê dogadywaæ nawet ze skompromitowanymi funkcjonariuszami pañstwa. Mo¿e wierzyli, ¿e bêd± lepiej im s³u¿yli i bêd± podatni na wp³ywy? Ale starzy wyjadacze górowali w ka¿dym calu nad m³odymi, niedo¶wiadczonymi lud¼mi. W efekcie nic siê nie zmieni³o. Ci ludzie, tak jak prokurator prowadz±cy nasz± sprawê, co najwy¿ej awansowali.

Przypomnijmy: ratuj± pañstwo upadaj±ce zak³ady miêsne w Krakowie. Tworzone s± przy tym miejsca pracy. Niespodziewanie wszyscy l±dujecie w wiêzieniu na 9 miesiêcy. Rodziny prze¿ywaj± traumê, firma pada, ludzie l±duj± na bruku. Po 7 latach ¿ycia z piêtnem aferzystów dowiadujecie siê, ¿e prokuratura umarza sprawê, a osoby, które was oskar¿a³y, awansuj±. Widaæ, ¿e jest pan wci±¿ mocno rozgoryczony.

- Pamiêtam, ile pism zosta³o napisanych w naszej sprawie, nawet pos³owie sk³adali interpelacje, ale ka¿da w³adza by³a praktycznie g³ucha na nasze argumenty. Dzisiaj takich nieprawid³owo¶ci jest mniej, ale zagro¿enie chorymi mechanizmami nadal istnieje i wygl±da na to, ¿e zosta³a przekroczona "masa krytyczna" poszkodowanych przez pañstwo przedsiêbiorców i obywateli.

Oczywi¶cie, cieszê siê, ¿e Polska rozwija siê gospodarczo. Zastanawiam siê tylko nad dwoma sprawami. Po pierwsze, ile niepotrzebnego trudu to wymaga³o - nerwów, stresów, ile bezsensownie straconej energii. Po drugie, my¶lê, jak wygl±da³by ten kraj, gdyby pañstwo po prostu nie przeszkadza³o: urzêdnicy wspólnie z przedsiêbiorcami poszukiwaliby najrozs±dniejszych decyzji, a politycy m±drego i sprawiedliwego prawa. To przecie¿ s³u¿y³oby wszystkim. Je¶li biznesmen realizuje projekt, to nie s³u¿y on tylko jemu, ale tak¿e pracownikom i klientom. Tej ¶wiadomo¶ci urzêdnikom bardzo brakuje. W koñcówce 1988 roku wesz³a tzw. ustawa Wilczka, o swobodzie gospodarczej i mia³a chyba 6 stron. Dzisiaj wszystkie akty prawne dotycz±ce prowadzenia dzia³alno¶ci gospodarczej, podatków, pozwoleñ to s± grube tomy, których zwyk³y przedsiêbiorca nie jest w stanie ogarn±æ. Korzystaj± z tego prawnicy, ksiêgowi - nawet najmniejsza firma nie mo¿e siê obyæ bez radcy prawnego. Do tego mamy masê przyk³adów, ¿e urzêdy rozmaicie interpretuj± te same przepisy. Inaczej mo¿e wygl±daæ decyzja urzêdników w Gdañsku, Krakowie czy Wroc³awiu. Im wiêkszy jest g±szcz przepisów, tym wiêksza w³adza urzêdników, w praktyce bezkarnych. Czêsto interpretacje urzêdnicze s± nie tylko wrogie biznesowi, ale i zdrowemu rozs±dkowi.

Okre¶lenie "uk³ad" jest ju¿ nieco wy¶wiechtane, g³ównie za spraw± samych polityków. Pana zdaniem grupa niesprzyjaj±ca polskim biznesmenom wci±¿ istnieje?

- Mam zasadê, aby wystrzegaæ siê jakichkolwiek konotacji politycznych. Przypadki biurokratycznych nadu¿yæ s± ponadpolityczne. Spektakularna historia Romana Kluski nigdy nie zosta³a wyja¶niona. Uk³ad? Nie jest to ¿adna jedna, sformalizowana grupa. Nie ma jakiego¶ lidera, który siedzi w tajemniczej willi i poci±ga za sznurki - to raczej nieformalne, lokalne czy regionalne sitwy. Chodzi o to, ¿e wci±¿ istniej± mo¿liwo¶ci prawne, umo¿liwiaj±ce bezkarne i bezpodstawne odzieranie cz³owieka z maj±tku, godno¶ci i wolno¶ci. Nikt siê nie przejmuje, ¿e w majestacie prawa mo¿na zrobiæ prawie ka¿de drañstwo. Przypomnê choæby zatrzymanie g³ównej ksiêgowej w jednej z g³o¶nych spraw gospodarczych. Kobieta by³a w dziewi±tym miesi±cu ci±¿y, rodzi³a w areszcie. Ówczesnego rzecznika praw obywatelskich nie wpuszczono do wiêzienia. Dano jej wybór: albo siê przyzna i wyjdzie z aresztu, albo bêdzie siedzieæ. Dla mnie to sprawy, za które kto¶ powinien odpowiadaæ karnie.

W napisach koñcowych filmu scenarzy¶ci przypominaj±, ¿e panów rzeczywista sprawa skoñczy³a siê umorzeniem. Dosta³ pan 10 tys. rekompensaty. Kiedy pojawi³a siê kwota, widownia natychmiast zareagowa³a oburzeniem.

- Sprawa jest bardziej skomplikowana i bulwersuj±ca. Rzeczywi¶cie otrzymali¶my 10 tys. z³, ale za przewlek³o¶æ ¶ledztwa ws. zak³adów miêsnych, które trwa³o 7 lat. Zanim ¶ledztwo zosta³o umorzone, decyzj± S±du Apelacyjnego pod przewodnictwem ówczesnego sêdziego Andrzeja Seremeta wydane zosta³o orzeczenie: albo akt oskar¿enia, albo umorzenie ¶ledztwa. Dlatego prokuratura nie mia³a wyj¶cia i po powtórnej dog³êbnej analizie przyzna³a, ¿e nie by³o ¿adnych dowodów i podstaw, aby je w ogóle wszczynaæ i stawiaæ zarzuty, a czyny podlegaj±ce badaniu nie mog³y stanowiæ przestêpstwa.

Z³o¿y³ pan wniosek o odszkodowanie za nies³uszny areszt?

- Tak, mieli¶my na to 12 miesiêcy od daty umorzenia ¶ledztwa. Z³o¿yli¶my taki wniosek dwa lata temu, i przez te dwa lata odby³y siê tylko dwa posiedzenia s±du. Na pierwszym posiedzeniu z³o¿y³em wniosek, aby "dla dobra wymiaru sprawiedliwo¶ci" przenie¶æ sprawê do innego miasta, poniewa¿ w S±dzie Okrêgowym w Krakowie, który mia³ orzekaæ o moim odszkodowaniu, sêdzi± jest ¿ona prokuratora Kwa¶niewskiego, który nas oskar¿a³. Mój wniosek jednak nie zosta³ uwzglêdniony, a na drugim posiedzeniu sprawê o odszkodowanie umorzono. W marcu odwo³a³em siê do S±du Apelacyjnego. Sprawa jeszcze siê nie zaczê³a.

Przypominam te¿, ¿e jeden z w±tków naszej sprawy ca³y czas jest jeszcze w s±dzie. W sumie dziewiêæ osób ma status oskar¿onych przez prokuratora Kwa¶niewskiego, a sprawa toczy siê ju¿ ósmy rok. Proces Bernarda Madoffa, który spowodowa³ straty na dziesi±tki miliardów dolarów, trwa³ tylko pó³ roku! Nie mam w±tpliwo¶ci, ¿e s±d rozpatruje wszystko zgodnie z prawem i procedurami. Wiêc mo¿e b³±d tkwi w procedurach, w systemie? Spó¼niona sprawiedliwo¶æ oznacza czêsto brak sprawiedliwo¶ci.

* Lech Jeziorny w latach 70. zwi±za³ siê z opozycj±. Jako dzia³acz "Solidarno¶ci" zosta³ internowany po wprowadzeniu stanu wojennego, spêdzi³ siedem miesiêcy w wiêzieniu. W latach 1999-2003 kierowa³ dzia³aniami grupy kapita³owo-mened¿erskiej restrukturyzuj±cej Krakowskie Zak³ady Miêsne. Po jego aresztowaniu na 9 miesiêcy porêczenia wystawiali mu m.in. Wies³aw Chrzanowski, Aleksander Hall, ks. Adam Boniecki, Tadeusz Syryjczyk. Po ponad 7 latach sprawê umorzono - 96-stronicowe uzasadnienie koñczy siê stwierdzeniem: "Zarzucane czyny nie maj± znamion czynu zabronionego".