Już w piątek Jarosław Kaczyński rozmawiał z premierem Morawieckim, do którego miał pretensje o to, że szczyt ws. Iranu szykowany był bez wiedzy Nowogrodzkiej, więc odpowiednio wcześniej nie sposób było się ze zgody na niego wycofać. Szczyt miał pokazać, że Warszawa liczy się na świecie, a skończyło się - w warstwie zrozumiałej dla szeregowych wyborców - na żądaniach USA ws. zwrotów mienia pożydowskiego i drugim konfliktem dyplomatycznym z Izraelem.
A ten spór z Izraelem ma też skutki wewnętrzne - dla obozu władzy w Warszawie. Temat na Nowogrodzkiej jest tym bardziej drażliwy, że pierwszy konflikt z Izraelem (wokół nowelizacji ustawy o IPN) obóz władzy zgasił ogromnym nakładem sił, także samego premiera.
W obozie władzy trwa teraz koncert pretensji i szukanie winnych odświeżenia tego konfliktu. Jak słyszymy od osoby z Kancelarii Prezydenta, Andrzej Duda ma pretensje do premiera Mateusza Morawieckiego. A Morawiecki zrzuca winę na szefa MSZ prof. Jacka Czaputowicza.
Wedle naszych informacji na Nowogrodzkiej - o czym informował także "Do Rzeczy" - wewnętrzna opozycja wobec premiera chciała wręcz dymisji Mateusza Morawieckiego. Tygodnik zwrócił uwagę, że dzisiejsza narada wierchuszki partyjnej odbywać się ma bez udziału premiera, który jest w podróży po Polsce. (Wieczorem rzeczniczka PiS Beata Mazurek powiedziała, że w poniedziałek narada nie jest planowana - red.).
Scenariusz wyekspediowania premiera istnieje na Nowogrodzkiej od dawna i zakłada wysłanie Morawieckiego do Brukseli w roli polskiego komisarza w Komisji Europejskiej, która formować się będzie po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego - przed polskimi wyborami do Sejmu. Ale zmiana premiera była zakładana tylko na ewentualność pikowania sondaży PiS-u, a przecież partia rządząca w badaniach zajmuje pozycję lidera.
Dymisja szefa rządu to byłoby trzęsienie ziemi w polskiej polityce, a po tym, jak wiele Jarosław Kaczyński zainwestował w Morawieckiego i w obliczu dobrych sondaży (partyjnych i zaufania społecznego do premiera) - wydaje się zatem zupełnie nierealna. Z pewnością jednak - słyszymy od osoby obozu władzy - trwale odbije się na pozycji i zaufaniu prezesa PiS do premiera.
Co ciekawe, gdy akcje Morawieckiego lecą na głowę, rosną Zbigniewa Ziobry, który - jako prokurator generalny - nadzoruje śledczych zajmujących się sprawą z doniesienia Austriaka Geralda Birgfellnera ws. budowy wieżowców przez spółkę Srebrna sp. z o.o.
Pikanterii wewnętrznej rywalizacji szefa rządu i ministra sprawiedliwości dodaje fakt, że już w środę Sejm ma się zająć wotum nieufności wobec Ziobry. Morawiecki będzie zatem musiał go bronić w parlamencie.
Wedle naszych rozmówców obecnie żadna głowa nie poleci. Ale już ta, szefa MSZ Jacka Czaputowicza, może polecieć, gdy kurz po konflikcie z Izraelem opadnie, a więc za 2-3 miesiące. W rządzie nikt już zresztą poważnie nie traktuje szefa MSZ-tu. Na naszą uwagę, że przecież Jarosław Kaczyński mówił o nim po namaszczeniu na ministra bardzo pozytywnie ("kandydatura pana ministra Czaputowicza jest pewnym eksperymentem, ale wierzę, że udanym") nasz rozmówca reaguje śmiechem.
Rolę męża opatrznościowego polskiej dyplomacji i recenzenta odgrywa teraz prof. Krzysztof Szczerski - szef gabinetu prezydenta i dyżurny kandydat na ministra SZ. Nie zwykł chadzać po mediach, ale dziś poszedł do Roberta Mazurka. Choć - jak sam zaznaczył - "ostatnią rzeczą, którą może publicznie robić, to doradzać i sugerować cokolwiek polskiemu rządowi". A potem nie szczędził uszczypliwości.
W RMF FM Szczerski mówił, że "rzeczywiście polski rząd dzisiaj znalazł się w trudnej sytuacji". I wskazywał, że decyzja o organizowaniu szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu to był kiepski pomysł - co więcej - każdy to wiedzieć powinien. - Od samego początku pomysł organizowania szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie w czasie szczytu kampanii wyborczej w Izraelu był obarczony ryzykiem - dodał. To krytyka rządu. Na ten szczyt miał się udać najpierw premier, a potem szef MSZ, by w końcu nikt. Problem sam się rozwiązał, bo szczyt zupełnie odwołano.
falbor
Oceniono 207 razy 185
Myśle, że oni są gotowi rozkręcić dowolną zadymę, byle tylko przykryć taśmy Kaczyńskiego...