W trakcie środowych obrad nad prawem łowieckim nie brakowało emocji. Grupa ekologów, która przyglądała się pracy podkomisji, nie kryła rozgoryczenia wynikiem głosowania, które doprowadziło do skierowania projektu do dalszych prac bez znaczących poprawek. Rozgoryczeni opuścili Sejm. - Tego nie da się słuchać - mówił w przedstawiciel rolników, nagrany przez kamerę TVN24.
To jest moje życie, całej mojej rodziny! - burzył się rolnik, gdy próbowano go uciszać.
W Sejmie górą lobby morderców - dosadnie skomentowała na Twitterze Agnieszka Grzybek z Zielonych.
Czyszczenie projektu o prawie łowieckim
Obrady podkomisji zakończyły się przyjęciem sprawozdania i skierowanie projektu nowelizacji ustawy do dalszych prac. Na przekór hucznym zapowiedziom o braniu pod uwagę głosu wszystkich stron i plotkom, że zmian w prawie łowieckim chce sam Jarosław Kaczyński, przyjęto tylko jedną poprawkę, która penalizuje kłusownictwo m.in. w wyniku zakładania wnyków. Podkomisja, której przewodniczyła Anna Paluch z PiS, wykluczyła kilkanaście poprawek, zgłaszanych przez polityków PO oraz Nowoczesnej. Poprawki, które powstały w konsultacji ze środowiskami ekologicznymi i obrońcami praw zwierząt.
Chodziło nam o to, by myśliwi, starając się o wyznaczenie obwodu łowieckiego, musieli zapytać o zgodę właściciela gruntu, a nie, jak do tej pory, to właściciel musiał się o swoje prawa starać przed sądem - mówił na łamach "Wyborczej" Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Wśród obywatelskich poprawek do prawa łowieckiego znalazły się też postulaty:.
- zwiększenia minimalnej odległości od zabudowań mieszkalnych (ze 100 na 500 metrów), w jakiej myśliwi mogliby polować,
- zakazu dokarmiania dzikiej zwierzyny,
- zakazu udziału dzieci w polowaniach,
- wprowadzenia obowiązkowych badań psychiatrycznych dla myśliwych.
Na prawo łowieckie narzekają również rolnicy, którzy przekonują, że proponowany system szacowania szkód i wypłat, nie pozwoli na rekompensatę ewentualnych strat w wyniku działalności myśliwych. To właśnie myśliwi mają szacować wysokość odszkodowań.
Henryk Kowalczyk rzuca słowa na wiatr?
Pomimo zapowiedzi kierowanego przez Henryka Kowalczyka ministerstwo środowiska, o których informowały media, nie skierowało poprawek do prawa łowieckiego. Projektem ma zająć się teraz komisja rolnictwa i ochrony środowiska, a później cały Sejm. Być może poprawki resortu zostaną jeszcze zgłoszone - tak wynika z najnowszej zapowiedzi resortu.
Kształt tych poprawek na pewno nie zadowoli wszystkich. W porannej rozmowie RMF FM Henryk Kowalczyk odniósł się do zwiększenia odległości, w jakiej mogłyby się odbywać polowania: - Organizacje ekologiczne mówią o 500 metrach, ale to jest niemożliwe, bo byśmy w ogóle wykluczyli polowania - stwierdził.
Polecamy też:
Myśleli, że wybuchła żarówka. Rykoszet z polowania trafił w dom, w którym przebywały cztery osoby
luketjorself
Oceniono 36 razy 32
"Organizacje ekologiczne mówią o 500 metrach, ale to jest niemożliwe, bo byśmy w ogóle wykluczyli polowania"
Czy to jest na poważnie? 100 metrów jest dozwolone - to praktycznie zaraz za płotem, z takiej odległości to prawie że można rzucić kijem, a co dopiero wystrzeloną kulą. A twierdzenie, że nie ma miejsc w lasach odległych o 500 metrów od budynków mieszkalnych to jakiś absurd.