-
Przeciez tam sa zasuwane szafki gdzie bez problemu i za darmo mozna zostawic wszystkie przedmioty. Obsluga powinna odsylac takich delikwentow w telefonami czy gopro na koniec kolejki jeszcze zanim coaster ruszy. A za takie zbieranie fantow spod kolejki oplata 500zl, odbior po zamknieciu parku. Wtedy moze sie osly naucza. Inna sprawa, jak jedzie roller coaster - absolutny zakaz wstepu pod konstrukcje kolejki. Calosc jest ogrodzona i oznakowana - grozi smiercia lub trwalym kalectwem.
-
Zgodnie ze statystykami, w Polsce 90% wypadków przy pracy powstaje na skutek LEKCEWAŻENIA przepisów bhp, głównie przez ofiary wypadków lub osoby z nimi bezpośrednio współpracujące.
Niestety w Polsce przestrzeganie przepisów bhp uważane jest za głupotę i w tej dziedzinie przebija nas JEDYNIER azjatycka prowincja. Pomagają temu ŚMIESZNIE niskie kary i przekonanie, że w temacie bhp interweniować może jedynie Państwowa Inspekcja Pracy. Bo przecież nikt nie zna przypadku, by przechodzący obok budowy patrol policji czy straży miejskiej ZAINTERESOWAŁ się, dlaczego robotnicy biegają po rusztowaniach w trampkach, szortach i bez kasków?
Niestety, ale to polskie dziadostwo jest ZNACZNIE SZERSZE i obejmuje wszystkich od robotników, po polityków. Bo każdy widzi, że olewanie przepisów zaczyna się na etapie przestrzegania prędkości na drogach, lekceważeniu bhp, a KOŃCZY się na sławetnym "lądowaniu smoleńskim", czy obserwowanym ostatnio specyficznym "przestrzeganiem" konstytucji...
Czyżby więc Teoretyczne Państwo? -
-
-
-
Z tym telefonem to może być zwykła ściema, a przyczyna może być całkiem inna. Przeważnie przyczynę wypadku podaje się korzystną dla pracodawcy, bo ustala to to BHP-powiec zatrudniony przez pracodawcę wspólnie z kierownictwem firmy. Bezpośrednia a zwłaszcza pośrenia przyczyna mogła być całkiem inna obciążająca pracodawcę - tylko jak ktoś by taką przyczynę z pracowników potwierdził - to na drugi dzień wylatuje z roboty. Dlatego w takich przypadkach wszyscy "nic nie widzieli i nic nie wiedzą" ,a BHP-powiec wymyśli odpowiednią przyczynę. Jak dochodzi do wypadku to przeważnie winien jest pracodawca, bo coś najwidoczniej nie było tak jak powinno być: pracownik nie był zapoznany z odpowiednimi instrukcjami bezpiecznej pracy na poszczególnych odcinkach - albo takich instrukcji mogło nie być. Stan urządzeń i barier mógł być również zły. Ciekawe jakie procedury bezpieczeństwa obowiązują tam w tej ENERGILANDI i czy w ogóle są i czy są sprawdzane i nadzorowane. Czy może są tylko na pokaz i gdzieś tam w szufladzie.
Zawsze przy wypadku przy pracy winny są dwie osoby tj. poszkodowany i jego pracodawca, każdy w swoim zakresie i w odpowiedniej proporcji procentowej. Zależnie od okoliczności wypadku i przyczyn bezpośrednich i pośrednich, to raz większą winę ponosi pracownik, a innym razem pracodawca. W Polsce w polskich firmach z kulturą bezpieczeństwa i bezpieczeństwem pracy było i jest dalej "na bakier" Wzorem powinny być dobre firmy zagraniczne.. -
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
Ania Sobaszkiewicz
Oceniono 6 razy 4
takim lekceważacym zachowaniem głupek mógł zabić wszystkich zjeżdzających... gdyby ten telefon wpadł pod rolki coastera albo poprostu uderzyć kogoś z tą prędkością .....