Tradycja otwierania bufetów przy lokalach wyborczych na Białorusi sięga czasów Związku Radzieckiego. Były formą zachęcania wyborców do wzięcia udziału w głosowaniu. Wtedy w takich bufetach można było kupić deficytowe towary: kiełbasę czy dobre cukierki.
Wybory na Białorusi. W lokalach wyborczych otwarto bogato zaopatrzone bufety
Szefowa kuchni jednego z bufetów w Mińsku zachęcała korespondenta Polskiego Radia do kupna, próbując mówić po polsku. - Wszystko jest. Mamy wyroby cukiernicze i mięsne. Można też napić się kawy i herbaty - mówiła. Za oszkloną ladą chłodniczą leżały też kanapki z kiełbasą i rybami, a na stołach całe stosy ciastek, bułeczek i owoców. Osobno stały napoje alkoholowe: piwa, wina gazowane i wódki - wszystko białoruskiej produkcji i w przystępnych cenach.
Nie wszyscy wyborcy pozytywnie oceniają jednak otwieranie bufetów na wybory. - Po co są te bufety? To sowiecka tradycja - mówiła jedna z głosujących. - Teraz w sklepach można kupić, co się chce, aby były tylko pieniądze. Po co to? - dodała.
Krytycy bufetów zwracają również uwagę, że lokale wyborcze często otwierane są w obiektach oświatowych, a sprzedaż alkoholu w szkole jest zupełnie nie na miejscu.
Przypomnijmy, że Białorusini wybierają nowy skład parlamentu. Przed południem głosował prezydent Aleksander Łukaszenka. Do godziny 10 czasu miejscowego - czyli 8 czasu w Polsce - frekwencja wyniosła 39 procent. Zdecydowana większość to głosy oddane w trakcie głosowania przedterminowego, które trwało od wtorku do soboty.
W wyborach o 110 miejsc w izbie niższej parlamentu ubiega się 513 kandydatów na deputowanych. Białoruscy posłowie są wybierani według ordynacji większościowej, czyli głosuje się na konkretnych kandydatów, a nie na partie polityczne.
krotkizzoliborza
Oceniono 23 razy 17
Tam można kupić a u nas się daje, 500+ na zachętę.