O pomoc do Komitetu Obrony Lokatorów zwróciła się pani Katarzyna. - Potrzebuję wsparcia. Jeśli
komornik wymieni zamek w drzwiach, ja nie dostanę do niego kluczy i tylko kwestią czasu jest to, kiedy trafimy do bruk - mówi.
Przed budynkiem przy Tucholskiej na tyłach pl. Wilsona przed południem czekali działacze Komitetu, którzy skrzykiwali się od paru dni. Zajęli klatkę schodową, korytarz prowadzący do mieszkań i schody. - Lokatorzy to nie towar! - skandowali i bili w bęben, gdy komornik próbował wejść do środka. Nie udało mu się mimo asysty policji.
W liczącym nieco ponad 50 m kw. mieszkaniu żyje pięć osób. Jeden pokój zajmuje pani Katarzyna i trójka jej
dzieci (żadne nie jest pełnoletnie). W drugim pokoju mieszka jej dawny konkubent. To jego dług doprowadził do
licytacji. - Komornik ściga mnie z powodu alimentów, które mam płacić 28-letniemu, niepracującemu synowi podporządkowanemu byłej żonie - opowiada pan Kazimierz. - Zaczęło się od tego, gdy sąd orzekł, że mam zapłacić alimenty za trzy lata wstecz, a potem na bieżąco. Wyprzedałem, co mogłem, i nie dałem rady go spłacić.
Kilka miesięcy temu komornik zlicytował więc połowę jego udziału w spółdzielczym mieszkaniu. Udział kupiła spółka. - Założyła ją moja eksmałżonka - podkreśla pan Kazimierz.
Rzeczywiście, prezesem zarządu spółki jest
kobieta o nazwisku takim, jakie nosi pan Kazimierz. - Nie rozmawiam o prywatnych sprawach - ucina rozmowę przez telefon.
Pani Katarzyna najbardziej boi się o dzieci. Sama jest śmiertelnie chora. - W sprawie kompletnie pominięto prawa moich dzieci i moje jako lokatorów, nie zapewniając im prawa do lokalu socjalnego - podkreśla.
Zapewnia, że choć w licytacji nie uczestniczyła, to wcześniej zgłosiła, że ona i dzieci żyją w spółdzielczym lokalu, który trafił pod młotek. - Komornik nie wysłuchał nawet, ile osób tu mieszka - skarży się. Złożyła w tej sprawie oficjalne skargi do sądu.
Z komornikiem Marcinem Jachowiczem rozmawiał wczoraj Marek Jasiński z Komitetu. - Zapewniamy, że pomożemy tej pani w staraniach o mieszkanie, prosimy o trochę czasu - mówił. - Nie można dla dziecka, które ma 28 lat, wyrzucić trójki innych dzieci z mieszkania.
Stanęło na tym, że komornik odstąpił od czynności. - Miałem wprowadzić właściciela w stan posiadania, umożliwić mu dostęp do lokalu - mówi Marcin Jachowicz. Czy liczył, że zastanie puste mieszkanie? - Spodziewałem się, że mieszkańcy udostępnią klucze.
W urzędzie Żoliborza znają nazwisko pani Katarzyny i jej trójki dzieci. Już w 2004 r. starała się o mieszkanie socjalne z powodu trudnych warunków mieszkaniowych. Została nawet zakwalifikowana do przydziału. - W tej sprawie interweniowała wtedy była żona konkubenta tej pani - przypomina rzecznik Żoliborza Andrzej Kawka. - Zgłosiła, że mieszka z dziećmi w dobrych warunkach w mieszkaniu przy Tucholskiej, a nie pod podawanym przez nią adresem.
Teraz kobieta może złożyć na nowo wniosek o przydział mieszkania socjalnego.
PS Imiona bohaterów zostały zmienione
jasio.4
Oceniono 5 razy -3
Wiwat anarchia wsparta siłą "ludu pracującego"! Nie mogę się doczekać aby ktoś zatrudniał, płacił hojnie i nie żądał wydajnej pracy. Wszędzie tylko wyzysk i nie liczenie się z potrzebami pracownika. Przecież to właśnie potrzeby są najważniejsze!