-
-
Jacek Kurski opisywał leśniczówkę jako zaniedbany, częściowo zniszczony domek. Na miejscu dziennikarze zobaczyli coś innego.
Po prostu szczęki nam opadły. Pięknie położona, tuż nad jeziorem, w takiej niezwykle urokliwej okolicy. Wokoło lasy - opowiada Marek Sterlingow z "Gazety Wyborczej". - Nieruchomość letniskowa, której, uczciwie powiem, pozazdrościliśmy. W tym czasie sam chciałem kupić domek w lesie i za 20 tysięcy złotych do kupienia nie było nic. Rzeczoznawca powiedział nam, że "sam widok na jezioro wycenia na 100 tysięcy złotych" - dodaje dziennikarz.
Przed sądem dziennikarze zwrócili uwagę na ubogą rodzinę pracownika lasów państwowych mieszkającą niedaleko leśniczówki Kurskiego. Ich zdaniem, ta rodzina mogła wykupić domek z ogromną bonifikatą, ale była zbywana przez wójta. Mówiono im, że "teraz nie, może w przyszłości", więc nie złożyli wniosku o wykup tej nieruchomości. Zdaniem dziennikarzy, leśniczówka była już niejako "zamówiona dla Kurskiego".
"To bulwersuje"
W ich ocenie niewłaściwy był także sposób przeprowadzenia tej transakcji. - Pan Jacek Kurski jako wicemarszałek województwa służbowo jedzie do samorządowca ze swojego terenu z wizytą, a potem wieczorem, niby już po pracy, pyta, czy ma do sprzedania jakąś nieruchomość na jego kieszeń - mówi Sterlingow. - To mnie bulwersuje.
Kurski: Dziennikarze wyrządzili mi krzywdę
Zdaniem Kurskiego,dziennikarze źle ocenili stan jego domku i nie ma mowy o żadnych układach czy znajomościach. - Nigdy nie zapomnę łez moich dzieci i mojej żony, gdy zobaczyli te artykuły prasowe, wiedząc ile "krwawicy" nas to kosztowało - mówi europoseł. - Nie ma tu układów, żadnego Rycha, Mira, Zbycha czy mieszkania w kamienicy "jedno dla mnie, drugie na matkę" - ironizuje odnosząc się do afery hazardowej i zarzutów wobec Jacka Karnowskiego.
Kurski chce przeprosin oraz 5 tysięcy złotych na klub piłkarski Lechia Gdańsk. Finał tej sprawy 6 kwietnia.
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
czarny_gotowe
Oceniono 4 razy 4
kurski złodzieju