O. Tadeusz Rydzyk zbierał pieniądze i świadectwa udziałowe NFI "na wykupienie kolebki »Solidarności «" w latach 1997-98. Zbiórkę prowadzono bez zezwolenia MSWiA (rządziła wtedy AWS), nigdy nie została rozliczona. Według różnych źródeł na konto i adres toruńskiej stacji wpłynęło od kilkudziesięciu milionów złotych do ponad 100 mln dolarów oraz od 600 tys. do 1 mln świadectw NFI.
Nic nie trafiło do Stoczni. Ks. Rydzyk nie zdradził, co zrobił z pieniędzmi. - Wytoczcie mi proces - odpowiadał tym, którzy pytali go o stoczniową kasę.
Kilka osób, m.in. stoczniowców, próbowało drogi procesowej. Ale toruńska prokuratura odmawiała wszczęcia dochodzenia, nie dopatrując się przestępstwa z różnych, najczęściej formalnych powodów.
W ostatnią sobotę "Gazeta" ujawniła losy części zebranych od słuchaczy świadectw NFI. Ks. Rydzyk przekazał je współbratu - o. Janowi Królowi. Ks. Król zaangażował pełnomocnika, który miał korzystnie zamienić kwity na pieniądze.
Były prezes firmy konsultingowej i wykładowca w Nigerii inż. Aleksander R. całymi torbami dostarczał papiery NFI - często opisane "dar dla Radia Maryja" - do małego warszawskiego biura maklerskiego Eastbrokers. Maklerzy zamieniali je na akcje, którymi o. Król i jego pełnomocnik dalej obracali - bez wielkiego powodzenia.
Ich najbardziej spektakularną wpadką była inwestycja w szczecińską spółkę ESPEBEPE. Ks. Król i Aleksander R. kupili w sumie 34 proc. firmy. Stracili wszystko. Po ogłoszeniu upadłości spółka została wycofana z giełdy.
Wczoraj w
Radiu ZET politycy mówili, że zmarnotrawieniem pieniędzy z publicznej zbiórki powinien zająć się prokurator generalny minister Ziobro. Ale i powątpiewali, że tak się stanie.
- Istnieje w Polsce strach organów ścigania przed badaniem legalności działania potężnej instytucji, jaką jest koncern o. Tadeusza Rydzyka - mówił Jan Rokita. - Minister Ziobro stoi przed bardzo trudnym dylematem: po jednej stronie jest uczciwość, a po drugiej - skrajna polityczna lojalność wobec swoich zauszników i popleczników z Torunia.
Ziobro już raz - w rozmowie z "Gazetą" pod koniec lutego - powiedział o radiowej zbiórce na Stocznię: - Nie zamierzam wznawiać śledztwa w sprawie, którą prokuratura już kilkakrotnie badała i nie dopatrzyła się przestępstwa.