-
-
Ta argumentacja jest wyrazem rażącego braku wyobraźni. Dziennikarz powinien czuć się osobą odpowiedzialną za to, co robi. Gdyby tak nie było, nie powinien podejmować się odpowiedzialności. To trzeba rozumieć!
Gdyby zaś wydawca był zobowiązany odpowiadać za poczynania dziennikarza, wtedy dziennikarz mógłby wydawcy grać na nosie. Na koszt wydawcy i to niejednokrotnie, aż do skutku.
Od kogo jak od kogo, ale od dziennikarzy wymaganie odpowiedzialności powinno być traktowane poważnie. -
Dziennikarze nie będą chcieli poruszać drażliwych tematów?
Będą chcieli, będą. Tu chodzi o co innego - o rzetelność dziennikarską. Gmyz i jemu podobni "dziennikarze" za nic mieli właśnie rzetelność. Tytuł miał być krzykliwy oraz "po linii partyjnej i na bazie" - zgodnie z poglądami dziennikarza lub zleceniem szefa politycznego. Wielki tytuł, kłamliwa treść.
Potem najwyżej będą przegrane procesy, ale to dopiero po kilku latach. Co zaś ludzie wcześniej przeczytali i zapamiętali, to zostało.
I tak to się toczyło i toczy.
Bardzo dobrze, że "dziennikarze" podobny Gmyzowi, nie będą bezkarnie umieszczać najbardziej bzdurne i kłamliwe teksty. Powstał nawet nowy termin - "gmyzienie" - na określenie kłamliwych tekstów, wynikających z politycznych przesłanek.
Do tej pory śmieli się tacy "dziennikarze"-propagandziści wszystkim w nos - "Będzie proces? Przegrany? To zapłaci wydawca, nie ja. Ja zaś, wielki dziennikarz (znaczy propagandzista) będę dalej kłamał i szkalował, zgodnie ze zleceniem politycznym". -
-
Blady strach padł na "święte, dziennikarskie krówska". Jak tacy niezależni i pewni swoich racji to niech się ubezpieczą na okoliczność błędów. Ciekawe jak ubezpieczyciel oceni wiarygodność np. gargas albo innej stankiewicz czy reszty prawicowego oszołomstwa. Swoją drogą tyle mówią o walce, o poświęceniach dla Polski, śmiało (=bezczelnie) porównują się do autentycznych bohaterów. Wystarczy groźba cofnięcia przywileju bezkarności i zaczyna się żałosne skamlenie. A prognoza zwykłych przymrozków skutecznie zniechęca "prawdziwych patriotów" do walki o "dobro ojczyzny" - czyli powrót Yarkacza do koryta
-
Pan redaktor Gmyz jest bardzo niewygodny dla obecnej władzy już od dłuższego czasu. Pewnie wszyscy pamiętają o jego artykule zawierającym prawdziwe informacje (prawdziwe - bo w końcu i tak zostały potwierdzone przez prokuraturę!) o znalezieniu śladów trotylu we wraku "tupolewa". Ale należy również przypomnieć, że już znacznie wcześniej jego telefon znajdował się na podsłuchu służb specjalnych. Była to, swojego czasu, dość głośna afera podsłuchowa.
Teraz pozbawia się tego dziennikarza ochrony prawnej, a nie zdziwiłbym się, gdybyśmy za jakiś czas dowiedzieli się, że ów dziennikarz, zdjęty ogromnymi wyrzutami sumienia o podłożu wielkiej krzywdy jaką wyrządził rządzącym, "wyhuśtał" się na gałęzi jakiegoś parkowego drzewa.
Podobnie jak chorąży z JAK-a 40, a wcześniej generał Petelicki, czy Andrzej Lepper.
Podejrzewam również, że zdjęcie ochrony panom Lisickiemu i Wróblewskiemu jest tylko przykrywką, aby ta właściwa ofiara (czyt. Gmyz) zbytnio nie rzucała się opinii publicznej w oczy... -
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
majek-1348
0
Słuszna decyzja, to Ich zmusi do szanowania innych ludzi, w przyszłości taki pismak się powinien na trzeźwo najpierw dobrze zastanowić zanim sięgnie po pióro i kogoś opluje w środkach masowego przekazu. majek